środa, 4 października 2017

Rozdział V

- Dlaczego nie jesteś na lekcjach? - zapytałam blondyna.
  Od jakiegoś kwadransa zadawaliśmy sobie nawzajem pytania, a nie mając żadnego innego pomysłu, powiedziałam pierwsze, co mi przyszło do głowy. Chłopak oderwał na chwilę wzrok od papierów, zerkając na mnie, ale od razu wrócił do pracy.
- Pani dyrektor woli mi pisać usprawiedliwienia i mieć mniej pracy... Wie, że moje oceny mimo wszystko się nie pogarszają i nie widzi przeciwwskazań - odpowiedział po chwili namysłu.
- Czyli cię wyzyskuje? - spytałam, nie do końca rozumiejąc tę sytuację.
- Może to tak wyglądać, ale ona uważa, że to należy do moich obowiązków. Ma pełne prawo się na mnie wesprzeć, w końcu sam zgłosiłem się na to stanowisko... Szczerze mówiąc, lubię to - uśmiechnął się pod nosem i kontynuował. - Lubię odpowiedzialność, dzięki temu czuję się doroślej i jestem bardziej samodzielny. Poza tym, ojcu się to podoba...
  Jego uśmiech nagle zniknął, kiedy kończył swoją wypowiedź. Zmarszczyłam brwi, nie wiedząc, jaki jest tego powód. Już chciałam o to zapytać, ale przerwał mi w pół słowa.
- Teraz moja kolej na pytanie - powiedział z wymuszonym uśmiechem. - Skąd jesteś?
  Otworzyłam usta, ale od razu je zamknęłam i odwróciłam wzrok. Co ja mam mu odpowiedzieć? Wiem, że mieszkałam z ojcem gdzieś w tym mieście... Ale gdzie? Chwilę się zastanowiłam i odwróciłam z powrotem do chłopaka, który uważnie mi się przyglądał. Westchnęłam i spojrzałam w jego miodowe oczy.
- Teraz mieszkam z Arminem i Alexy'm, a wcześniej... Nie chcę o tym rozmawiać - odpowiedziałam i odwróciłam speszona wzrok.
- Nie chciałem cię urazić... - zaczął, ale mu przerwałam.
- Nie uraziłeś, po prostu to dla mnie ciężki temat - powiedziałam, delikatnie się uśmiechając. - Jak będę na to gotowa, to obiecuję, że ci powiem.
- Rozumiem, każdy ma swoje tajemnice - odwzajemnił uśmiech, po czym wrócił do pracy.
  Resztę czasu spędziliśmy w milczeniu, jednak ta cisza nie była niezręczna. Rozumieliśmy swoje potrzeby bez słów, jakby coś nas łączyło... Tylko co?

***

  Moje skupienie przerwał trzask drzwi. Wyrwana z zamyślenia spojrzałam w ich stronę. Źródłem hałasu był wysoki, umięśniony chłopak z czerwonymi włosami i szarymi oczami, których odcień był tak głęboki, że nie mogłam oderwać wzroku. Kiedy na mnie spojrzał, mrugnął do mnie, przez co odwróciłam wzrok zawstydzona.
- Widzę, że znalazłeś sobie nową Melanię - powiedział czerwonowłosy z kpiną, a moje źrenice zwężyły się ze strachu, kiedy usłyszałam jego głos. Niski i zachrypnięty głos.
  Odwróciłam się gwałtownie w jego stronę, a moje powieki były rozszerzone. Wstałam powoli z krzesła i zaczęłam się wycofywać pod ścianę. Moje oczy się zamgliły, czułam się jak wystraszone zwierze. Kiedy wyczułam na plecach chłód ściany, powoli zsunęłam się na ziemię, zasłaniając twarz i zaciskając oczy. Po krótkim momencie przesunęłam dłonie na uszy. Ten głos obijał mi się w głowie. Jego głos. Ciepło na ramieniu sprawiło, że spięłam się jeszcze bardziej. Uchyliłam powieki, żeby zobaczyć, kto mnie dotknął. Rozluźniłam mięśnie, widząc miodowe tęczówki. Blondyn spoglądał na mnie ze ściągniętymi brwiami. Mówił coś, ale słyszałam tylko głos ojca. Przez uchylone powieki zobaczyłam zbliżającą się sylwetkę szarookiego, a moje mięśnie ponownie się napięły. Nataniel chyba to wyczuł, bo odepchnął chłopaka. Moje ciało nie chciało się uspokoić, byłam jak w transie. Drzwi się otworzyły, stanęli w nich bliźniacy. Uśmiech zniknął z twarzy Alexy'ego. Gdy zobaczyłam niebieskie pukle, do moich oczu napłynęły łzy. Kiedy podszedł, uwolniłam się z transu i rzuciłam w jego ramiona.
- On mnie znajdzie. Znajdzie i znowu skrzywdzi - mówiłam, wtulając się w pierś niebieskowłosego.
- Kto cię znajdzie? Kto chce cię skrzywdzić? - pytał spokojnym głosem, głaszcząc mnie delikatnie po głowie.
  Nic nie odpowiedziałam. Skupiłam się na uspokojeniu oddechu, a kiedy mi się to udało, a łzy przestały cieknąć, Alexy odsunął mnie od siebie na długość ramion.
- Jesteś tu bezpieczna i nikt nie pozwoli cię skrzywdzić, rozumiesz? - powiedział, patrząc mi w oczy.
- Dziękuję - odpowiedziałam.
- Porozmawiamy w domu - oznajmił Armin i wstał.
  Spojrzałam na niego z lekko wystraszonym wzrokiem, ale zgodziłam się. Czy mam im powiedzieć całą prawdę? Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Zauważyłam czerwonowłosego, opierającego się o ścianę i przyglądającego się całej sytuacji.
- Przepraszam cię, po prostu twój głos jest tak bardzo podobny do... - urwałam i spojrzałam w szare oczy chłopaka. - Po prostu przepraszam...
  Wstałam i podeszłam do niego, po czym wyciągnęłam rękę.
- Jestem Lucy.
- Kastiel - uścisnął moją dłoń, a kącik jego ust poruszył się delikatnie ku górze. - Możecie już wyjść? Mam do pogadania z gospodarzykiem - zwrócił się do Armina, na co ten skinął głową.
  Podeszłam z powrotem do bliźniaków, brunet objął mnie ramieniem i skierowaliśmy się do wyjścia z pokoju gospodarzy.
- Dzięki za czas spędzony ze mną - zwróciłam się do Nataniela z uśmiechem.
- Przyjemność po mojej stronie - delikatnie uniósł kąciki ust, po czym zwrócił się do Kastiela.
  Wyszliśmy z pomieszczenia i przystanęliśmy przed drzwiami.
- Teraz idziemy zrobić te zdjęcie? - zapytałam.
- Nie chcesz wracać do domu? - zdziwił się Armin.
- Nie - odpowiedziałam stanowczo.
- To w takim razie musisz iść opłukać twarz do łazienki, jesteś troszkę zaczerwieniona od płaczu - powiedział z pobłażliwym uśmiechem Alexy. - O, Roza!
  Niebieskowłosy odbiegł od nas w kierunku Rozalii, która akurat stała niedaleko nas. Z Arminem dołączyłam do niej i przywitałam się.
- Rozuś, pójdziesz z Lucy do łazienki i zrobisz ją na bóstwo? Musimy jej zrobić zdjęcie legitymacyjne - oznajmił błagalnym tonem Alexy.
- Z przyjemnością - odpowiedziała białowłosa z szerokim uśmiechem.
  Wzięła mnie pod ramię i zaprowadziła do szkolnej toalety.
- Co się stało kochana? Masz strasznie opuchnięte oczy.
- Troszkę się wystraszyłam Kastiela - odpowiedziałam, spuszczając wzrok.
  Dziewczyna zachichotała i wyjęła coś ze swojej torby. Podeszła do mnie z uśmiechem i zaczęła przemywać moją twarz wacikiem kosmetycznym.
- Przyznaję, Kastiela można się przestraszyć - ponownie zachichotała. - Ale aż tak, żeby się popłakać?
- To bardziej sprawa osobista... Bardzo osobista - odpowiedziałam.
- Czy ta sprawa osobista ma jakiś związek z tym, w jakim byłaś stanie, kiedy pierwszy raz cię zobaczyłam?
- Muszę ci przyznać, że masz świetną zdolność dedukcji... - powiedziałam spuszczając wzrok.
- Pamiętaj, że my nie pozwolimy cię skrzywdzić - oznajmiła, unosząc mi podbródek, żebym na nią spojrzała.
- Czy to tak rozpoznaje się prawdziwych przyjaciół? - spytałam, a ona się zdziwiła. - Alexy powiedział to samo, Armin się o mnie martwił, a Nataniel próbował pomóc... Czy prawdziwi przyjaciele chcą cię obronić, nawet jeśli nie wiedzą przed czym?
  Uśmiechnęła się pobłażliwie i położyła mi dłoń na policzku.
- Tak, to jest sposób na rozpoznanie prawdziwych przyjaciół - powiedziała. - A teraz koniec tych smutków, musisz wyglądać pięknie na tym zdjęciu, więc pora na makijaż!
  W jej oczach zawitał błysk, wyglądał tak samo, jak ten pojawiający się u Alexy'ego. Po kolei wyjmowała kosmetyki i podawała mi ich nazwy. Jeszcze nigdy nie miałam nałożonego makijażu, przez co byłam bardzo ciekawa, jak będę wyglądać. Kiedy Rozalia skończyła mnie malować, rozpuściła moje włosy i rozczesała je, po czym spięła mi je wsuwkami z jednej strony głowy.
- Gotowe! - powiedziała uszczęśliwiona. - A teraz przepraszam cię, ale muszę się jakoś wymknąć przed lekcją, bo idę do chłopaka.
  Pocałowała mnie w policzek na pożegnanie i wybiegła z toalety. Uśmiechnęłam się, odprowadzając ją wzrokiem i spojrzałam w lustro. Jeszcze nigdy nie wyglądałam tak dobrze. Rozalia podkreśliła moje oczy, a także uwydatniła naturalny koloryt ust. Z westchnieniem podniosłam swoją torbę i wyszłam z łazienki. Skierowałam się do wyjścia ze szkoły, kiedy usłyszałam dźwięk mojego telefonu. Wyjęłam go z kieszeni spodni. Chłopcy na pewno już się niecierpliwą. Właśnie wchodziłam w wiadomości, kiedy na kogoś wpadłam. Był to bardzo wysoki chłopak o białych włosach, pięknych dwukolorowych oczach i unikalnym stroju.
- Przepraszam, zagapiłam się - powiedziałam po otrząśnięciu się.
- To ja przepraszam, nie powinienem był się zamyślać - odpowiedział i uniósł kąciki ust.
- Emm... Jestem tu nowa, mam na imię Lucy - wyciągnęłam rękę w jego stronę, delikatnie zażenowana chwilą ciszy.
  Chłopak ujął moją dłoń i pochylając się, przysunął ją do swoich ust, po czym delikatnie ucałował wierzch. Moje policzki od razu stały się ciepłe. Tak wiele razy czytałam o takich mężczyznach, ale nie wiedziałam, że jeszcze istnieją, zważając na fakt, że akcja tych książek działa się bardzo dawno temu.
- Piękne imię dla pięknej damy - spojrzał mi w oczy. - Ja jestem Lysander Green.
- Miło mi cię poznać Lysandrze - uśmiechnęłam się do niego. - Twoje włosy są tak samo piękne jak te Rozalii.
  Dopiero po powiedzeniu tego, uświadomiłam sobie, że mogło być to nieuprzejme. Moje policzki znów przybrały kolor pomidora. Spojrzałam na Lysandra ze spuszczoną głową, bojąc się jego reakcji, jednak on nie wydawał się urażony. Przyjrzałam mu się więc uważniej, teraz obserwując jego oczy. Lewe było szmaragdowe, a prawe intensywnie złote.
- Czyli zdążyłaś już poznać Rozalię? - zapytał.
- Tak, jest bardzo miła - powiedziałam z uśmiechem i zerknęłam na wiadomość w telefonie. - Przepraszam cię, ale muszę już iść, czekają na mnie.
- Nic nie szkodzi, do zobaczenia później.
- Do później - odpowiedziałam i uśmiechnęłam się odchodząc.
  Ruszyłam w stronę wyjścia ze szkoły, gdzie chłopcy czekali na mnie zniecierpliwieni.
- Już jestem - powiedziałam, kiedy byłam już koło nich.
- No nareszcie! Idziemy.

Witam wszystkich serdecznie na końcu tego rozdziału :) Ta część była przez Was (jak i przeze mnie) długo wyczekiwana i wreszcie jest :D Termin, w którym miałam to opublikować trochę się przesunął, za co bardzo przepraszam, ale niestety utknęłam w pewnym momencie... Mimo wszystko mam nadzieję, że rozdział się Wam spodobał i że nie ma w nim zbyt wiele błędów ;) Zachęcam do komentowania, bo teraz potrzebuję naprawdę dużo motywacji :D Do następnego!

piątek, 22 września 2017

Wielki powrót (◔ᗜ◔)

Hej wszystkim!
Czy jest tu ktoś jeszcze? Jeśli tak, to informuję wszem i wobec, że jestem w trakcie pisania V rozdziału :) Wiem, że nie było mnie tu od ponad pół roku, za co bardzo przepraszam, ale miałam całkowity brak weny i straciłam chęci na pisanie czegokolwiek... Wtedy przestałam całkiem wchodzić na bloggera, co trwało kilka miesięcy. Spowodowało to, że straciłam to konto, bo zapomniałam do niego hasła... Teraz, po tak długim czasie, stęskniłam się za pisaniem i udało mi się dostać na konto :) Moja wena chwilowo powróciła, a zważając na fakt, że już prawie tydzień zanudzam się chora w łóżku, to mam czas na pisanie :) Mam nadzieję, że natchnienie nie opuści mnie zbyt szybko i uda mi się napisać trochę na zapas. Dzięki tej przerwie mam możliwość spojrzeć na to opowiadanie na nowo, przez co w mojej głowie pojawiają się nowe pomysły na przyszłość Lucy i bohaterów SF. Podziwiam osoby, które doczytały do tego momentu XD

Oczekujcie kolejnej części w ciągu następnych kilku dni. Mam szczerą nadzieję, że zadowoli ona wasze wymagania i że będzie jak najdłuższa :) Polecam poświęcić trochę czasu na odświeżenie sobie historii, bo sama byłam do tego zmuszona ;D Do napisania! ;*

poniedziałek, 20 lutego 2017

Rozdział IV

Hej wszystkim! W końcu udało mi się sklecić rozdział ;) Wiem, że trwało to wieki, ale wena nie lubi się słuchać, jak każda szanująca się kobieta XD Także nie przedłużając, zapraszam do czytania :D Komentarze mile widziane!


- Ale mamo! Ona nie jest gotowa...
- Według mnie jest dostatecznie przygotowana. Sami powiedzieliście, że już była w waszym liceum - wtrącił ojciec bliźniaków. Odezwał się pierwszy raz w czasie całej rozmowy.
- Skąd może pan to wiedzieć? - spytałam.
- Jestem psychologiem. Wywnioskowałem to po twoim zachowaniu.
  Zaskoczył mnie. Czy naprawdę jestem gotowa? Racją jest, że już byłam w tej szkole. Czułam się nieswojo, ale jednak się nie bałam. Kiedy spotkałam Rozalię, uspokoiłam się.
- Wydaję mi się, że ma pan rację - przyznałam patrząc w jego zielone oczy.
- Postaram się zapisać cię do wtorku - powiedziała brunetka. - Jutro pójdziecie kupić potrzebne przybory.
- Niech będzie, ale my też mamy warunek - odezwał się Armin. - Lucy musi być w naszej klasie.
- To nie jest warunek - powiedziała kobieta z uśmiechem. - Nie pozwolilibyśmy, aby Lucy przeżywała dodatkowy stres.
***
  Stałam przed otwartymi drzwiami. Właśnie mieliśmy iść do sklepu, a ja bałam się, czy nie ma tam gdzieś mojego ojca... Wzięłam głęboki wdech i opuściłam dom.
- Idziemy do centrum! - powiedział z iskierkami w oczach Alexy.
- Nie zwracaj na niego uwagi, on tak ma - szepnął do mnie Armin.
  Droga zajęła nam około piętnaście minut. Cały czas się rozglądałam, żeby być pewna, że nie ma tu mojego ojca. Weszliśmy do centrum handlowego.
- Gdzie najpierw? - spytałam.
- Po zeszyty i przybory - odpowiedział Armin.
  Weszliśmy do niewielkiego sklepiku. Alexy zaprowadził nas do działu, gdzie były różnego rodzaju zeszyty, brudnopisy, notesy, kartki i inne. Szybko wybrałam kilka zeszytów, jakieś długopisy i ołówki. Podeszliśmy do kasy, gdzie chłopcy zapłacili, a następnie wyszliśmy ze sklepu. Następnie poszliśmy kupić torbę szkolną. Wybrałam czarną z motywem galaxy na wierzchu.
- Wracamy? - spytałam.
- Już? Ja chcę jeszcze pochodzić! - żalił się Alexy.
- Możecie zostać, ale ja wolę już wrócić... - powiedziałam i odwróciłam się do wyjścia.
- Też idę, miłej zabawy Alexy - zaśmiał się Armin i dotrzymał mi kroku.
***
  Weszliśmy z Arminem do domu. Tam czekali już na nas rodzice bliźniaków.
- Kupiliście wszystko?- zwróciła się do nas kobieta.
- Tak. Alexy wróci później - odpowiedział brunet.
  Poszliśmy razem do sypialni bliźniaków. Wzięłam książkę, usiadłam przy biurku i otwarłam ją. Resztę dnia spędziłam na czytaniu. Później była już tylko wieczorna toaleta i sen.
***
  Obudziłam się wyjątkowo późno. Zadzwonił budzik chłopaków, co oznaczało, że jest już siódma rano. Wstałam ociężale i udałam się do łazienki. Na szybko ubrałam jasne dżinsy, sweter w paski i beżowe trampki. Rozczesałam włosy, związałam je w kucyk i opłukałam twarz wodą, a następnie wyszłam z toalety. Bliźniaki właśnie wstawały z łóżek.
- Późno dzisiaj wstałaś... - powiedział przeciągając się Alexy.
- Wiem, za pięć minut będzie śniadanie - powiedziałam z lekkim uśmiechem i ruszyłam do kuchni.
  Wyjęłam z lodówki pomidory i sałatę, uszykowałam na szafce kuchennej chleb i talerze, a następnie umyłam pomidory.
- Dzień dobry - usłyszałam kobiecy głos za sobą. - Właśnie zamierzałam uszykować śniadanie.
  Głos należał do mamy bliźniaków. Z uśmiechem podeszła do mnie.
- Pomogę ci - powiedziała i zaczęła kroić pomidory.
  Wspólnie uwinęłyśmy się z pracą w trzy minuty, rozmawiając i śmiejąc się przy tym.
- Widzę, że się zaprzyjaźniłyście - wtrącił z uśmiechem wchodzący Alexy i pocałował matkę w policzek.
   Po chwili przyszedł Armin i ojciec bliźniaków. W pośpiechu zjedliśmy śniadanie i poszliśmy do sypialni spakować się. Następnie pożegnaliśmy się i wyszliśmy z domu. Z każdym krokiem zwalniałam, aż w końcu zatrzymałam się.
- Co jest? - spytał Armin.
- Nigdy nie byłam w szkole - odpowiedziałam ściszonym głosem.
- Też tak chcę - pożalił się Alexy.
- Musimy się pośpieszyć, zaraz się spóźnimy - powiedział brunet.
  Spojrzał na mnie i przewrócił oczami, kiedy nie chciałam się ruszyć. Westchnął i podszedł do mnie, po czym położył mnie sobie na ramionach. Z zaskoczenia nie wiedziałam co zrobić, przez co z gardła wyrwał mi się krótki pisk.
- Trzymaj się - powiedział śmiejąc się. - Tylko mnie nie uduś.
  Nikt mnie nigdy tak nie nosił... Mimo że trochę mnie to przerażało, to po chwili znalazłam w tym przyjemność. Ani się obejrzałam, a już byliśmy na miejscu.
- Już? - powiedziałam z zawodem.
- Komuś się spodobało - zaśmiał się Alexy.
- Może... - odpowiedziałam z uśmiechem.
- To wbijamy tak do szkoły - wyszczerzył się Armin i wszedł głównym wejściem.
  Wszyscy naokoło się na nas patrzyli, co wywołało na mojej twarzy lekki rumieniec. Zatrzymaliśmy się przed drzwiami, na którym wisiał napis "POKÓJ GOSPODARZY". Alexy zapukał, a kiedy usłyszał krótkie "proszę", otworzył je i wszedł do środka.
- Nachyl się - szepnął Armin.
  Wykonałam jego polecenie, po czym weszliśmy do pomieszczenia. Ściany były jaśminowe, a przy ustawionych w okrąg jasnych stołach, stały czarne krzesła z czerwonym obiciem. W kącie, niedaleko okien, stała kserokopiarka. Na przeciwległej drzwiom ścianie wisiała tablica korkowa, obok której umiejscowione były intensywnie niebieskie szafki. Przy jasnym biurku siedział szczupły chłopak, którego złote kosmyki opadały na wąskie, miodowe oczy. Zapatrzony był w stosy papierów, leżących przed nim. Odkąd weszliśmy, nawet na nas nie zerknął, a tylko przekładał kartki i przybory. Brwi miał ściągnięte, co oznaczało, że był zdenerwowany.
- Em... Nataniel? - odezwał się w końcu Alexy, a chłopak lekko się wzdrygnął.
- Przepraszam, mam dużo pracy... O co chodzi? - spojrzał na nas i przyjaźnie się uśmiechnął.
- Przyprowadziliśmy nową uczennicę - odpowiedział Armin, po czym postawił mnie na ziemi.
- A, tak... Imię i nazwisko? - blondyn spojrzał na bliźniaków.
- Lucy Hill - powiedział Alexy.
- Kuzynka - odpowiedział Armin na nieme pytanie złotookiego.
  Ściągnęłam brwi. Kuzynka? Nataniel podszedł do szafki i wyjął z przegródki jakieś dokumenty, po czym położył je na biurku.
- Potrzebuję jeszcze własnoręcznego podpisu i zdjęcia do legitymacji - zwrócił się do mnie.
- Wiedziałem, że o czymś zapomnieliśmy! - obruszył się niebieskowłosy. - Nie zrobiliśmy zdjęcia!
- Musicie je donieść. Lucy nie może pójść na lekcje, dopóki nie doniesie zdjęcia - powiedział Nataniel wracając do papierów.
- Ale zaraz mamy lekcje, a nie możemy jej zostawić samej...
- Jeśli ją puszczę, to nie wy, a ja będę miał problemy - zwrócił się do nas, wychylając się zza stosów.
- To pójdziemy zrobić te zdjęcie na dużej przerwie... Możemy ją zostawić teraz u ciebie? - spytał z maślanymi oczami Alexy, a blondyn prawie spadł z krzesła. - No weź Nat!
- Mam strasznie dużo pracy... - podrapał się w tył głowy. Ewidentnie chciał się wykręcić.
- Chętnie ci pomogę - odezwałam się pierwszy raz od wejścia do szkoły i lekko uśmiechnęłam.
- Wolę to zrobić sam... To jest dość skomplikowane.
- Szybko się uczę - nie dawałam za wygraną. - Wystarczy, że raz mi wytłumaczysz, a we dwoje pójdzie szybciej.
- Do większości jest potrzebny mój podpis... - czy on na prawdę nie może dać za wygraną?
  Wzięłam głęboki wdech i podeszłam do niego. Chwyciłam jeden z dokumentów, po czym dokładnie przyjrzałam się podpisowi. Był dość zawiły, ale da się zrobić. Po chwili wzięłam kartkę z bloczku i długopis, po czym złożyłam podpis, wyglądający prawie identycznie jak ten Nataniela. Blondyn obejrzał go ze zdziwieniem.
- Jak to możliwe? - powiedział do siebie, a zaciekawieni bliźniacy podeszli, aby także obejrzeć moje dzieło.
- Normalnie kopiuj wklej - zaśmiał się Armin.
- Nie masz więcej wymówek, musisz ją przyjąć - powiedział Alexy z szerokim uśmiechem.
- No dobrze... - powiedział z westchnieniem, a z korytarza można było usłyszeć dźwięk dzwonka.
- Jej! - ucieszył się Alexy. - To my idziemy.
  Chłopcy wyszli pośpiesznie z pomieszczenia, a ja jeszcze przez moment patrzyłam na granatowe drzwi, po czym odwróciłam się do Nataniela.
- To co mam robić? - spytałam i usiadłam obok niego.
- Eh... Zbliża się wycieczka i trzeba uzupełnić wszystkie formalności - odpowiedział. - Nie widziałaś gdzieś może długopisu?
- Pod tamtą stertą - wskazałam palcem na niski stosik dokumentów.
- Dzięki - powiedział. - A więc...
   Nataniel wytłumaczył mi wszystko. Było dużo do zrobienia, ale we dwoje wszystko idzie szybciej. Zaczęliśmy wypełnianie druczków, rozmawiając i śmiejąc się przy tym. Tak miała mi minąć następna godzina, ale nie skarżyłam się, bo miałam przyjemne towarzystwo.


Za wszystkie błędy przepraszam, mam nadzieję, że się spodobało ;) Do następnego :*

niedziela, 15 stycznia 2017

Co robić?

Hej wszystkim, którzy jeszcze tu wchodzą! Zawieszenie trwa już długo, za co bardzo was przepraszam, a co do nowego rozdziału... Moja wena pojechała na wakacje i coś nie chce do mnie wrócić :/ Mówiąc szczerze, rozdział już napisałam, ale jest strasznie krótki i nie satysfakcjonuje mnie w pełni... Gdybym pisała go od nowa, pewnie wyszłoby to samo, a rozbudowanie zajęłoby mi kolejny miesiąc :( I tu jest pytanie do was. Czy chcecie abym wstawiła go, czy może spróbowała coś jeszcze napisać? Jeszcze raz przepraszam i liczę, że nie jesteście na mnie bardzo wkurzeni... Do następnego!