środa, 4 października 2017

Rozdział V

- Dlaczego nie jesteś na lekcjach? - zapytałam blondyna.
  Od jakiegoś kwadransa zadawaliśmy sobie nawzajem pytania, a nie mając żadnego innego pomysłu, powiedziałam pierwsze, co mi przyszło do głowy. Chłopak oderwał na chwilę wzrok od papierów, zerkając na mnie, ale od razu wrócił do pracy.
- Pani dyrektor woli mi pisać usprawiedliwienia i mieć mniej pracy... Wie, że moje oceny mimo wszystko się nie pogarszają i nie widzi przeciwwskazań - odpowiedział po chwili namysłu.
- Czyli cię wyzyskuje? - spytałam, nie do końca rozumiejąc tę sytuację.
- Może to tak wyglądać, ale ona uważa, że to należy do moich obowiązków. Ma pełne prawo się na mnie wesprzeć, w końcu sam zgłosiłem się na to stanowisko... Szczerze mówiąc, lubię to - uśmiechnął się pod nosem i kontynuował. - Lubię odpowiedzialność, dzięki temu czuję się doroślej i jestem bardziej samodzielny. Poza tym, ojcu się to podoba...
  Jego uśmiech nagle zniknął, kiedy kończył swoją wypowiedź. Zmarszczyłam brwi, nie wiedząc, jaki jest tego powód. Już chciałam o to zapytać, ale przerwał mi w pół słowa.
- Teraz moja kolej na pytanie - powiedział z wymuszonym uśmiechem. - Skąd jesteś?
  Otworzyłam usta, ale od razu je zamknęłam i odwróciłam wzrok. Co ja mam mu odpowiedzieć? Wiem, że mieszkałam z ojcem gdzieś w tym mieście... Ale gdzie? Chwilę się zastanowiłam i odwróciłam z powrotem do chłopaka, który uważnie mi się przyglądał. Westchnęłam i spojrzałam w jego miodowe oczy.
- Teraz mieszkam z Arminem i Alexy'm, a wcześniej... Nie chcę o tym rozmawiać - odpowiedziałam i odwróciłam speszona wzrok.
- Nie chciałem cię urazić... - zaczął, ale mu przerwałam.
- Nie uraziłeś, po prostu to dla mnie ciężki temat - powiedziałam, delikatnie się uśmiechając. - Jak będę na to gotowa, to obiecuję, że ci powiem.
- Rozumiem, każdy ma swoje tajemnice - odwzajemnił uśmiech, po czym wrócił do pracy.
  Resztę czasu spędziliśmy w milczeniu, jednak ta cisza nie była niezręczna. Rozumieliśmy swoje potrzeby bez słów, jakby coś nas łączyło... Tylko co?

***

  Moje skupienie przerwał trzask drzwi. Wyrwana z zamyślenia spojrzałam w ich stronę. Źródłem hałasu był wysoki, umięśniony chłopak z czerwonymi włosami i szarymi oczami, których odcień był tak głęboki, że nie mogłam oderwać wzroku. Kiedy na mnie spojrzał, mrugnął do mnie, przez co odwróciłam wzrok zawstydzona.
- Widzę, że znalazłeś sobie nową Melanię - powiedział czerwonowłosy z kpiną, a moje źrenice zwężyły się ze strachu, kiedy usłyszałam jego głos. Niski i zachrypnięty głos.
  Odwróciłam się gwałtownie w jego stronę, a moje powieki były rozszerzone. Wstałam powoli z krzesła i zaczęłam się wycofywać pod ścianę. Moje oczy się zamgliły, czułam się jak wystraszone zwierze. Kiedy wyczułam na plecach chłód ściany, powoli zsunęłam się na ziemię, zasłaniając twarz i zaciskając oczy. Po krótkim momencie przesunęłam dłonie na uszy. Ten głos obijał mi się w głowie. Jego głos. Ciepło na ramieniu sprawiło, że spięłam się jeszcze bardziej. Uchyliłam powieki, żeby zobaczyć, kto mnie dotknął. Rozluźniłam mięśnie, widząc miodowe tęczówki. Blondyn spoglądał na mnie ze ściągniętymi brwiami. Mówił coś, ale słyszałam tylko głos ojca. Przez uchylone powieki zobaczyłam zbliżającą się sylwetkę szarookiego, a moje mięśnie ponownie się napięły. Nataniel chyba to wyczuł, bo odepchnął chłopaka. Moje ciało nie chciało się uspokoić, byłam jak w transie. Drzwi się otworzyły, stanęli w nich bliźniacy. Uśmiech zniknął z twarzy Alexy'ego. Gdy zobaczyłam niebieskie pukle, do moich oczu napłynęły łzy. Kiedy podszedł, uwolniłam się z transu i rzuciłam w jego ramiona.
- On mnie znajdzie. Znajdzie i znowu skrzywdzi - mówiłam, wtulając się w pierś niebieskowłosego.
- Kto cię znajdzie? Kto chce cię skrzywdzić? - pytał spokojnym głosem, głaszcząc mnie delikatnie po głowie.
  Nic nie odpowiedziałam. Skupiłam się na uspokojeniu oddechu, a kiedy mi się to udało, a łzy przestały cieknąć, Alexy odsunął mnie od siebie na długość ramion.
- Jesteś tu bezpieczna i nikt nie pozwoli cię skrzywdzić, rozumiesz? - powiedział, patrząc mi w oczy.
- Dziękuję - odpowiedziałam.
- Porozmawiamy w domu - oznajmił Armin i wstał.
  Spojrzałam na niego z lekko wystraszonym wzrokiem, ale zgodziłam się. Czy mam im powiedzieć całą prawdę? Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Zauważyłam czerwonowłosego, opierającego się o ścianę i przyglądającego się całej sytuacji.
- Przepraszam cię, po prostu twój głos jest tak bardzo podobny do... - urwałam i spojrzałam w szare oczy chłopaka. - Po prostu przepraszam...
  Wstałam i podeszłam do niego, po czym wyciągnęłam rękę.
- Jestem Lucy.
- Kastiel - uścisnął moją dłoń, a kącik jego ust poruszył się delikatnie ku górze. - Możecie już wyjść? Mam do pogadania z gospodarzykiem - zwrócił się do Armina, na co ten skinął głową.
  Podeszłam z powrotem do bliźniaków, brunet objął mnie ramieniem i skierowaliśmy się do wyjścia z pokoju gospodarzy.
- Dzięki za czas spędzony ze mną - zwróciłam się do Nataniela z uśmiechem.
- Przyjemność po mojej stronie - delikatnie uniósł kąciki ust, po czym zwrócił się do Kastiela.
  Wyszliśmy z pomieszczenia i przystanęliśmy przed drzwiami.
- Teraz idziemy zrobić te zdjęcie? - zapytałam.
- Nie chcesz wracać do domu? - zdziwił się Armin.
- Nie - odpowiedziałam stanowczo.
- To w takim razie musisz iść opłukać twarz do łazienki, jesteś troszkę zaczerwieniona od płaczu - powiedział z pobłażliwym uśmiechem Alexy. - O, Roza!
  Niebieskowłosy odbiegł od nas w kierunku Rozalii, która akurat stała niedaleko nas. Z Arminem dołączyłam do niej i przywitałam się.
- Rozuś, pójdziesz z Lucy do łazienki i zrobisz ją na bóstwo? Musimy jej zrobić zdjęcie legitymacyjne - oznajmił błagalnym tonem Alexy.
- Z przyjemnością - odpowiedziała białowłosa z szerokim uśmiechem.
  Wzięła mnie pod ramię i zaprowadziła do szkolnej toalety.
- Co się stało kochana? Masz strasznie opuchnięte oczy.
- Troszkę się wystraszyłam Kastiela - odpowiedziałam, spuszczając wzrok.
  Dziewczyna zachichotała i wyjęła coś ze swojej torby. Podeszła do mnie z uśmiechem i zaczęła przemywać moją twarz wacikiem kosmetycznym.
- Przyznaję, Kastiela można się przestraszyć - ponownie zachichotała. - Ale aż tak, żeby się popłakać?
- To bardziej sprawa osobista... Bardzo osobista - odpowiedziałam.
- Czy ta sprawa osobista ma jakiś związek z tym, w jakim byłaś stanie, kiedy pierwszy raz cię zobaczyłam?
- Muszę ci przyznać, że masz świetną zdolność dedukcji... - powiedziałam spuszczając wzrok.
- Pamiętaj, że my nie pozwolimy cię skrzywdzić - oznajmiła, unosząc mi podbródek, żebym na nią spojrzała.
- Czy to tak rozpoznaje się prawdziwych przyjaciół? - spytałam, a ona się zdziwiła. - Alexy powiedział to samo, Armin się o mnie martwił, a Nataniel próbował pomóc... Czy prawdziwi przyjaciele chcą cię obronić, nawet jeśli nie wiedzą przed czym?
  Uśmiechnęła się pobłażliwie i położyła mi dłoń na policzku.
- Tak, to jest sposób na rozpoznanie prawdziwych przyjaciół - powiedziała. - A teraz koniec tych smutków, musisz wyglądać pięknie na tym zdjęciu, więc pora na makijaż!
  W jej oczach zawitał błysk, wyglądał tak samo, jak ten pojawiający się u Alexy'ego. Po kolei wyjmowała kosmetyki i podawała mi ich nazwy. Jeszcze nigdy nie miałam nałożonego makijażu, przez co byłam bardzo ciekawa, jak będę wyglądać. Kiedy Rozalia skończyła mnie malować, rozpuściła moje włosy i rozczesała je, po czym spięła mi je wsuwkami z jednej strony głowy.
- Gotowe! - powiedziała uszczęśliwiona. - A teraz przepraszam cię, ale muszę się jakoś wymknąć przed lekcją, bo idę do chłopaka.
  Pocałowała mnie w policzek na pożegnanie i wybiegła z toalety. Uśmiechnęłam się, odprowadzając ją wzrokiem i spojrzałam w lustro. Jeszcze nigdy nie wyglądałam tak dobrze. Rozalia podkreśliła moje oczy, a także uwydatniła naturalny koloryt ust. Z westchnieniem podniosłam swoją torbę i wyszłam z łazienki. Skierowałam się do wyjścia ze szkoły, kiedy usłyszałam dźwięk mojego telefonu. Wyjęłam go z kieszeni spodni. Chłopcy na pewno już się niecierpliwą. Właśnie wchodziłam w wiadomości, kiedy na kogoś wpadłam. Był to bardzo wysoki chłopak o białych włosach, pięknych dwukolorowych oczach i unikalnym stroju.
- Przepraszam, zagapiłam się - powiedziałam po otrząśnięciu się.
- To ja przepraszam, nie powinienem był się zamyślać - odpowiedział i uniósł kąciki ust.
- Emm... Jestem tu nowa, mam na imię Lucy - wyciągnęłam rękę w jego stronę, delikatnie zażenowana chwilą ciszy.
  Chłopak ujął moją dłoń i pochylając się, przysunął ją do swoich ust, po czym delikatnie ucałował wierzch. Moje policzki od razu stały się ciepłe. Tak wiele razy czytałam o takich mężczyznach, ale nie wiedziałam, że jeszcze istnieją, zważając na fakt, że akcja tych książek działa się bardzo dawno temu.
- Piękne imię dla pięknej damy - spojrzał mi w oczy. - Ja jestem Lysander Green.
- Miło mi cię poznać Lysandrze - uśmiechnęłam się do niego. - Twoje włosy są tak samo piękne jak te Rozalii.
  Dopiero po powiedzeniu tego, uświadomiłam sobie, że mogło być to nieuprzejme. Moje policzki znów przybrały kolor pomidora. Spojrzałam na Lysandra ze spuszczoną głową, bojąc się jego reakcji, jednak on nie wydawał się urażony. Przyjrzałam mu się więc uważniej, teraz obserwując jego oczy. Lewe było szmaragdowe, a prawe intensywnie złote.
- Czyli zdążyłaś już poznać Rozalię? - zapytał.
- Tak, jest bardzo miła - powiedziałam z uśmiechem i zerknęłam na wiadomość w telefonie. - Przepraszam cię, ale muszę już iść, czekają na mnie.
- Nic nie szkodzi, do zobaczenia później.
- Do później - odpowiedziałam i uśmiechnęłam się odchodząc.
  Ruszyłam w stronę wyjścia ze szkoły, gdzie chłopcy czekali na mnie zniecierpliwieni.
- Już jestem - powiedziałam, kiedy byłam już koło nich.
- No nareszcie! Idziemy.

Witam wszystkich serdecznie na końcu tego rozdziału :) Ta część była przez Was (jak i przeze mnie) długo wyczekiwana i wreszcie jest :D Termin, w którym miałam to opublikować trochę się przesunął, za co bardzo przepraszam, ale niestety utknęłam w pewnym momencie... Mimo wszystko mam nadzieję, że rozdział się Wam spodobał i że nie ma w nim zbyt wiele błędów ;) Zachęcam do komentowania, bo teraz potrzebuję naprawdę dużo motywacji :D Do następnego!

piątek, 22 września 2017

Wielki powrót (◔ᗜ◔)

Hej wszystkim!
Czy jest tu ktoś jeszcze? Jeśli tak, to informuję wszem i wobec, że jestem w trakcie pisania V rozdziału :) Wiem, że nie było mnie tu od ponad pół roku, za co bardzo przepraszam, ale miałam całkowity brak weny i straciłam chęci na pisanie czegokolwiek... Wtedy przestałam całkiem wchodzić na bloggera, co trwało kilka miesięcy. Spowodowało to, że straciłam to konto, bo zapomniałam do niego hasła... Teraz, po tak długim czasie, stęskniłam się za pisaniem i udało mi się dostać na konto :) Moja wena chwilowo powróciła, a zważając na fakt, że już prawie tydzień zanudzam się chora w łóżku, to mam czas na pisanie :) Mam nadzieję, że natchnienie nie opuści mnie zbyt szybko i uda mi się napisać trochę na zapas. Dzięki tej przerwie mam możliwość spojrzeć na to opowiadanie na nowo, przez co w mojej głowie pojawiają się nowe pomysły na przyszłość Lucy i bohaterów SF. Podziwiam osoby, które doczytały do tego momentu XD

Oczekujcie kolejnej części w ciągu następnych kilku dni. Mam szczerą nadzieję, że zadowoli ona wasze wymagania i że będzie jak najdłuższa :) Polecam poświęcić trochę czasu na odświeżenie sobie historii, bo sama byłam do tego zmuszona ;D Do napisania! ;*

poniedziałek, 20 lutego 2017

Rozdział IV

Hej wszystkim! W końcu udało mi się sklecić rozdział ;) Wiem, że trwało to wieki, ale wena nie lubi się słuchać, jak każda szanująca się kobieta XD Także nie przedłużając, zapraszam do czytania :D Komentarze mile widziane!


- Ale mamo! Ona nie jest gotowa...
- Według mnie jest dostatecznie przygotowana. Sami powiedzieliście, że już była w waszym liceum - wtrącił ojciec bliźniaków. Odezwał się pierwszy raz w czasie całej rozmowy.
- Skąd może pan to wiedzieć? - spytałam.
- Jestem psychologiem. Wywnioskowałem to po twoim zachowaniu.
  Zaskoczył mnie. Czy naprawdę jestem gotowa? Racją jest, że już byłam w tej szkole. Czułam się nieswojo, ale jednak się nie bałam. Kiedy spotkałam Rozalię, uspokoiłam się.
- Wydaję mi się, że ma pan rację - przyznałam patrząc w jego zielone oczy.
- Postaram się zapisać cię do wtorku - powiedziała brunetka. - Jutro pójdziecie kupić potrzebne przybory.
- Niech będzie, ale my też mamy warunek - odezwał się Armin. - Lucy musi być w naszej klasie.
- To nie jest warunek - powiedziała kobieta z uśmiechem. - Nie pozwolilibyśmy, aby Lucy przeżywała dodatkowy stres.
***
  Stałam przed otwartymi drzwiami. Właśnie mieliśmy iść do sklepu, a ja bałam się, czy nie ma tam gdzieś mojego ojca... Wzięłam głęboki wdech i opuściłam dom.
- Idziemy do centrum! - powiedział z iskierkami w oczach Alexy.
- Nie zwracaj na niego uwagi, on tak ma - szepnął do mnie Armin.
  Droga zajęła nam około piętnaście minut. Cały czas się rozglądałam, żeby być pewna, że nie ma tu mojego ojca. Weszliśmy do centrum handlowego.
- Gdzie najpierw? - spytałam.
- Po zeszyty i przybory - odpowiedział Armin.
  Weszliśmy do niewielkiego sklepiku. Alexy zaprowadził nas do działu, gdzie były różnego rodzaju zeszyty, brudnopisy, notesy, kartki i inne. Szybko wybrałam kilka zeszytów, jakieś długopisy i ołówki. Podeszliśmy do kasy, gdzie chłopcy zapłacili, a następnie wyszliśmy ze sklepu. Następnie poszliśmy kupić torbę szkolną. Wybrałam czarną z motywem galaxy na wierzchu.
- Wracamy? - spytałam.
- Już? Ja chcę jeszcze pochodzić! - żalił się Alexy.
- Możecie zostać, ale ja wolę już wrócić... - powiedziałam i odwróciłam się do wyjścia.
- Też idę, miłej zabawy Alexy - zaśmiał się Armin i dotrzymał mi kroku.
***
  Weszliśmy z Arminem do domu. Tam czekali już na nas rodzice bliźniaków.
- Kupiliście wszystko?- zwróciła się do nas kobieta.
- Tak. Alexy wróci później - odpowiedział brunet.
  Poszliśmy razem do sypialni bliźniaków. Wzięłam książkę, usiadłam przy biurku i otwarłam ją. Resztę dnia spędziłam na czytaniu. Później była już tylko wieczorna toaleta i sen.
***
  Obudziłam się wyjątkowo późno. Zadzwonił budzik chłopaków, co oznaczało, że jest już siódma rano. Wstałam ociężale i udałam się do łazienki. Na szybko ubrałam jasne dżinsy, sweter w paski i beżowe trampki. Rozczesałam włosy, związałam je w kucyk i opłukałam twarz wodą, a następnie wyszłam z toalety. Bliźniaki właśnie wstawały z łóżek.
- Późno dzisiaj wstałaś... - powiedział przeciągając się Alexy.
- Wiem, za pięć minut będzie śniadanie - powiedziałam z lekkim uśmiechem i ruszyłam do kuchni.
  Wyjęłam z lodówki pomidory i sałatę, uszykowałam na szafce kuchennej chleb i talerze, a następnie umyłam pomidory.
- Dzień dobry - usłyszałam kobiecy głos za sobą. - Właśnie zamierzałam uszykować śniadanie.
  Głos należał do mamy bliźniaków. Z uśmiechem podeszła do mnie.
- Pomogę ci - powiedziała i zaczęła kroić pomidory.
  Wspólnie uwinęłyśmy się z pracą w trzy minuty, rozmawiając i śmiejąc się przy tym.
- Widzę, że się zaprzyjaźniłyście - wtrącił z uśmiechem wchodzący Alexy i pocałował matkę w policzek.
   Po chwili przyszedł Armin i ojciec bliźniaków. W pośpiechu zjedliśmy śniadanie i poszliśmy do sypialni spakować się. Następnie pożegnaliśmy się i wyszliśmy z domu. Z każdym krokiem zwalniałam, aż w końcu zatrzymałam się.
- Co jest? - spytał Armin.
- Nigdy nie byłam w szkole - odpowiedziałam ściszonym głosem.
- Też tak chcę - pożalił się Alexy.
- Musimy się pośpieszyć, zaraz się spóźnimy - powiedział brunet.
  Spojrzał na mnie i przewrócił oczami, kiedy nie chciałam się ruszyć. Westchnął i podszedł do mnie, po czym położył mnie sobie na ramionach. Z zaskoczenia nie wiedziałam co zrobić, przez co z gardła wyrwał mi się krótki pisk.
- Trzymaj się - powiedział śmiejąc się. - Tylko mnie nie uduś.
  Nikt mnie nigdy tak nie nosił... Mimo że trochę mnie to przerażało, to po chwili znalazłam w tym przyjemność. Ani się obejrzałam, a już byliśmy na miejscu.
- Już? - powiedziałam z zawodem.
- Komuś się spodobało - zaśmiał się Alexy.
- Może... - odpowiedziałam z uśmiechem.
- To wbijamy tak do szkoły - wyszczerzył się Armin i wszedł głównym wejściem.
  Wszyscy naokoło się na nas patrzyli, co wywołało na mojej twarzy lekki rumieniec. Zatrzymaliśmy się przed drzwiami, na którym wisiał napis "POKÓJ GOSPODARZY". Alexy zapukał, a kiedy usłyszał krótkie "proszę", otworzył je i wszedł do środka.
- Nachyl się - szepnął Armin.
  Wykonałam jego polecenie, po czym weszliśmy do pomieszczenia. Ściany były jaśminowe, a przy ustawionych w okrąg jasnych stołach, stały czarne krzesła z czerwonym obiciem. W kącie, niedaleko okien, stała kserokopiarka. Na przeciwległej drzwiom ścianie wisiała tablica korkowa, obok której umiejscowione były intensywnie niebieskie szafki. Przy jasnym biurku siedział szczupły chłopak, którego złote kosmyki opadały na wąskie, miodowe oczy. Zapatrzony był w stosy papierów, leżących przed nim. Odkąd weszliśmy, nawet na nas nie zerknął, a tylko przekładał kartki i przybory. Brwi miał ściągnięte, co oznaczało, że był zdenerwowany.
- Em... Nataniel? - odezwał się w końcu Alexy, a chłopak lekko się wzdrygnął.
- Przepraszam, mam dużo pracy... O co chodzi? - spojrzał na nas i przyjaźnie się uśmiechnął.
- Przyprowadziliśmy nową uczennicę - odpowiedział Armin, po czym postawił mnie na ziemi.
- A, tak... Imię i nazwisko? - blondyn spojrzał na bliźniaków.
- Lucy Hill - powiedział Alexy.
- Kuzynka - odpowiedział Armin na nieme pytanie złotookiego.
  Ściągnęłam brwi. Kuzynka? Nataniel podszedł do szafki i wyjął z przegródki jakieś dokumenty, po czym położył je na biurku.
- Potrzebuję jeszcze własnoręcznego podpisu i zdjęcia do legitymacji - zwrócił się do mnie.
- Wiedziałem, że o czymś zapomnieliśmy! - obruszył się niebieskowłosy. - Nie zrobiliśmy zdjęcia!
- Musicie je donieść. Lucy nie może pójść na lekcje, dopóki nie doniesie zdjęcia - powiedział Nataniel wracając do papierów.
- Ale zaraz mamy lekcje, a nie możemy jej zostawić samej...
- Jeśli ją puszczę, to nie wy, a ja będę miał problemy - zwrócił się do nas, wychylając się zza stosów.
- To pójdziemy zrobić te zdjęcie na dużej przerwie... Możemy ją zostawić teraz u ciebie? - spytał z maślanymi oczami Alexy, a blondyn prawie spadł z krzesła. - No weź Nat!
- Mam strasznie dużo pracy... - podrapał się w tył głowy. Ewidentnie chciał się wykręcić.
- Chętnie ci pomogę - odezwałam się pierwszy raz od wejścia do szkoły i lekko uśmiechnęłam.
- Wolę to zrobić sam... To jest dość skomplikowane.
- Szybko się uczę - nie dawałam za wygraną. - Wystarczy, że raz mi wytłumaczysz, a we dwoje pójdzie szybciej.
- Do większości jest potrzebny mój podpis... - czy on na prawdę nie może dać za wygraną?
  Wzięłam głęboki wdech i podeszłam do niego. Chwyciłam jeden z dokumentów, po czym dokładnie przyjrzałam się podpisowi. Był dość zawiły, ale da się zrobić. Po chwili wzięłam kartkę z bloczku i długopis, po czym złożyłam podpis, wyglądający prawie identycznie jak ten Nataniela. Blondyn obejrzał go ze zdziwieniem.
- Jak to możliwe? - powiedział do siebie, a zaciekawieni bliźniacy podeszli, aby także obejrzeć moje dzieło.
- Normalnie kopiuj wklej - zaśmiał się Armin.
- Nie masz więcej wymówek, musisz ją przyjąć - powiedział Alexy z szerokim uśmiechem.
- No dobrze... - powiedział z westchnieniem, a z korytarza można było usłyszeć dźwięk dzwonka.
- Jej! - ucieszył się Alexy. - To my idziemy.
  Chłopcy wyszli pośpiesznie z pomieszczenia, a ja jeszcze przez moment patrzyłam na granatowe drzwi, po czym odwróciłam się do Nataniela.
- To co mam robić? - spytałam i usiadłam obok niego.
- Eh... Zbliża się wycieczka i trzeba uzupełnić wszystkie formalności - odpowiedział. - Nie widziałaś gdzieś może długopisu?
- Pod tamtą stertą - wskazałam palcem na niski stosik dokumentów.
- Dzięki - powiedział. - A więc...
   Nataniel wytłumaczył mi wszystko. Było dużo do zrobienia, ale we dwoje wszystko idzie szybciej. Zaczęliśmy wypełnianie druczków, rozmawiając i śmiejąc się przy tym. Tak miała mi minąć następna godzina, ale nie skarżyłam się, bo miałam przyjemne towarzystwo.


Za wszystkie błędy przepraszam, mam nadzieję, że się spodobało ;) Do następnego :*

niedziela, 15 stycznia 2017

Co robić?

Hej wszystkim, którzy jeszcze tu wchodzą! Zawieszenie trwa już długo, za co bardzo was przepraszam, a co do nowego rozdziału... Moja wena pojechała na wakacje i coś nie chce do mnie wrócić :/ Mówiąc szczerze, rozdział już napisałam, ale jest strasznie krótki i nie satysfakcjonuje mnie w pełni... Gdybym pisała go od nowa, pewnie wyszłoby to samo, a rozbudowanie zajęłoby mi kolejny miesiąc :( I tu jest pytanie do was. Czy chcecie abym wstawiła go, czy może spróbowała coś jeszcze napisać? Jeszcze raz przepraszam i liczę, że nie jesteście na mnie bardzo wkurzeni... Do następnego!

czwartek, 8 grudnia 2016

Zawieszam...

Jak widać po tytule, zawieszam bloga... Tak jakoś straciłam na niego wenę... Możliwe, że wstawię coś w święta (a przynajmniej się postaram). Nie chcę, żeby to trwało dłużej niż miesiąc... Tak więc do następnego ;)

czwartek, 17 listopada 2016

Rozdział III

  Otwieram oczy. Oślepia mnie białe światło. Gdzie ja jestem? Jest mi zimno. Zamykam oczy. Dlaczego jestem taka mała? Słyszę płacz dziecka. Mój płacz. Jestem dzieckiem... To moje narodziny? Mężczyzna w dziwnym stroju trzyma mnie na rękach. Podaje mnie zmęczonej kobiecie, która leży na łóżku. Mama? Rodzicielka przytula mnie do piersi. Uśmiecha się, a z jej oczu płyną łzy. Płacz ustaje. Jestem tym dzieckiem, ale nie kieruję jego zachowaniem...
- Cześć kochanie - mówi szeptem. - Hej Lucy...

  Szeroko otworzyłam oczy i podniosłam się. Zalana potem próbowałam uspokoić oddech. Lucy? To jest moje imię? Spojrzałam na wybudzającego się Alexy'ego.
- Co jest? - zapytał ziewając.
- Lucy... - powiedziałam.
- Co Lucy?
- Tak mam na imię... - szepnęłam i spojrzałam na swoje dłonie.
- Jak to tak masz na imię? - dopytywał.
- Przyśniły mi się moje narodziny... Czasem tak mam, że jakieś wydarzenia mi się przypominają. Nie zawsze we śnie, ale to jest dużo przyjemniejsze... - wytłumaczyłam. - A ty tak nie masz?
- Nie... - zdziwił się. - Rano pogadamy, a teraz spróbuj zasnąć.
  Położyłam się i zamknęłam oczy, ale nie mogłam usnąć. Ciągle myślałam o tym śnie... Nie wiedziałam, jak wygląda moja mama, ani nawet dlaczego jej nie ma... Teraz wiem, że miała włosy takie jak ja, niebieskie oczy i piękny uśmiech. Nie przespałam ani chwili od przebudzenia... Promienie słoneczne pojawiły się zbyt wcześnie, a moje oczy otworzyły zbyt gwałtownie. Jeszcze trochę, a utonęłabym w swoich przemyśleniach... Wstałam i udałam się do toalety. Podeszłam do umywalki, puściłam zimną wodę i obmyłam twarz. Nad zlewem wisiało lustro. Moja twarz odbijająca się w nim, była co najmniej straszna... Mocno zaznaczone sińce pod oczami i naturalnie czerwone tęczówki nie były zbyt dobrym połączeniem... Wzięłam szczotkę i zaczęłam rozczesywać potargane włosy. Ubrałam brązowe spodnie, beżową bluzę, czarne trampki, brązowy komin i kolczyki z wąsami. Wyszłam pośpiesznie z łazienki, przez przypadek trzaskając drzwiami. Spojrzałam na łóżka. Na szczęście bliźniacy się nie obudzili... Poszłam do kuchni, żeby zrobić śniadanie. Uszykowałam kanapki z sałatą i pomidorem. Położyłam na stole trzy talerze, przyprawy i tacę z kanapkami. Wstawiłam wodę w czajniku i przygotowałam kubki, dwa z kawą i jeden z herbatą, do zalania. Kiedy woda się zagotowała, nalałam ją do kubków i położyłam je na stole obok talerzy. Wróciłam do sypialni i podeszłam do łóżka Alexy'ego.
- Śniadanie na stole - powiedziałam szturchając jego ramię.
  Chłopak otworzył oczy i usiadł. Podeszłam do Armina i zrobiłam to samo. Nie czekając na nich, od razu poszłam do kuchni. Usiadłam w kącie i zaczęłam mieszać herbatę wpatrując się, jak kolor rozchodzi się po całości. Nie zauważyłam, kiedy bliźniacy usiedli do stołu i zaczęli jeść.
- Coś się stało? - zapytał Armin, a ja podskoczyłam na krześle.
- Właśnie, o co chodziło z twoim snem? - spytał Alexy.
- Jakim snem? - dopytał czarnowłosy.
- W nocy przyśniły mi się moje narodziny... - zaczęłam. - Pierwszy raz od tego dnia zobaczyłam swoją mamę. Nazwała mnie Lucy...
- Czyli tak po prostu przyśnił ci się dzień, którego nikt na świecie normalnie nie pamięta? - zapytał Armin.
  Kiwnęłam głową i spojrzałam na swój kubek. Nastała chwila grobowej ciszy.
- W końcu wiemy, jak masz na imię! - ucieszył się Alexy, a ja spojrzałam na niego zdziwiona.
- Lucy... - szepnęłam nieświadomie.
  Armin spojrzał na zegarek i szturchnął niebieskowłosego. Zbliżała się ósma. Zjedli w pośpiechu śniadanie i poszli do szkoły. Kolejny dzień spędzę sama...
***
- Jesteśmy! - usłyszałam przy drzwiach wejściowych i od razu podążyłam w ich stronę.
- Cześć - podeszłam do nich z uśmiechem.
  Alexy rzucił się na mnie i mocno przytulił.
- Nie ściskaj jej tak. Kości jej się jeszcze nie zrosły - powiedział Armin zamykając drzwi.
- Jest już dużo lepiej - zapewniłam i przyciągnęłam go do nas.
- Mamy dla ciebie prezent!
  Puścili mnie i wyjęli kartonowe pudełko, które od razu otworzyłam. W środku było urządzenie podobne do tego, z którego często korzystał Alexy.
- Masz własny telefon! Armin w końcu wydał forsę na coś innego niż gry - niebieskowłosy uśmiechnął się patrząc na brata.
- Do czego to służy? - spytałam.
- Będziesz mogła z nami rozmawiać, kiedy nas nie będzie.
  Chłopcy nauczyli mnie jak się dzwoni i pisze SMS-y. Zjedliśmy obiad i rozmawialiśmy o moim śnie. Tak nam minął cały dzień. Tej nocy znów widziałam mamę. Uśmiechała się i mówiła do mnie melodyjnym głosem. Ranek był taki jak zwykle. Pobudka razem ze słońcem, wspólne śniadanie, rozmowy i pójście bliźniaków do szkoły.
***
Usłyszałam dzwonek mojego nowego telefonu. Na wyświetlaczu pokazało się zdjęcie Armina i jego numer. Odebrałam tak, jak mi to pokazywali wczoraj.

* -Hej Lucy.
- Cześć Armin, coś się stało?
- Zapomniałem wziąć wypracowania z domu... Mogłabyś mi je przynieść?
- J-jasne... Ale nie znam drogi...
- Masz w telefonie GPS, doprowadzi cię na miejsce. Wypracowanie leży na moim biurku. Dasz radę?
- Niedługo będę...
- Dzięki! Jesteś cudowna.*

  Rozłączyłam się. Wzięłam pracę Armina i poszukałam aplikację o nazwie GPS. Wpisałam nazwę szkoły bliźniaków i wyszłam z domu. Telefon doprowadził mnie do wielkiego budynku. Miał on szare ściany i fioletowe drzwi. Obok muru wzniesionego przed placówką był przystanek autobusowy. Na dziedzińcu stało wiele osób. Zapatrzyłam się na tłum, a mojego ramienia ktoś dotknął. Oddech mi stanął.
- Nie bój się, to tylko ja - powiedziała z uśmiechem białowłosa.
- Cześć Rozalio - odwzajemniłam uśmiech. - Widziałaś gdzieś Armina? Prosił mnie, żebym mu przyniosła jego wypracowanie...
- Pewnie jest na dziedzińcu jak wszyscy.
- Chcę jak najszybciej wrócić do domu... Czuję się tu bardzo nieswojo.
- Jesteś! - kolejna osoba chwyciła mnie za ramię. - Szybko ci poszło...
- Chciałam mieć to już za sobą... - podałam brunetowi kartkę.
- Dzięki, jesteś wielka - powiedział i pocałował mnie w policzek. - Zaraz zaczynamy lekcje... Uważaj na siebie, jak będziesz wracać.
- Do zobaczenia w domu - powiedziałam z lekkim uśmiechem i ruszyłam w stronę domu.
***
  Minęły dwa tygodnie, odkąd zamieszkałam u Armina i Alexy'ego. Bardzo się do siebie zbliżyliśmy. Teraz byli dla mnie jak bracia. Jest niedziela, jak zwykle obudziłam się wraz ze słońcem. Poszłam do łazienki i wyszykowałam się. Już był czas, żeby zrobić śniadanie. Weszłam do kuchni. Przy stole siedziała dwójka dorosłych. Kobieta z bujnymi, czarnymi lokami spoglądała na mnie zdziwiona znad kubka z kawą. Mężczyzna z blond włosami siedział do mnie tyłem, ale po chwili podążył za wzrokiem brunetki.
- Przepraszam, ale kim jesteś? - spytała kobieta.
  Powoli się wycofałam, żeby następnie wbiec z powrotem do sypialni. Łóżko Armina stało blisko drzwi, więc to jego najpierw obudziłam.
- Co jest? Już śniadanie? - spytał zaspany.
- Ktoś jest w kuchni...
- Kto?! - oprzytomniał i podniósł się.
- Nie wiem...
  Armin poszedł do kuchni, a ja zaraz za nim. Brunet spojrzał na parę, a jego źrenice powiększyły się.
- Cześć mamo, cześć tato... - powiedział siląc się na uśmiech.
- Synku, wytłumacz mi kim jest ta dziewczyna - powiedziała matka patrząc na Armina surowym wzrokiem.
- To długa historia... Alexy lepiej ci to opowie - szeroko się uśmiechnął.
  Brunet zaczął się wycofywać pchając mnie ze sobą. Pośpiesznie wróciliśmy do sypialni. Armin dopadł Alexy'ego i potrząsnął nim.
- Głowa cię boli?! - powiedział zdenerwowany niebieskowłosy.
- Rodzice wrócili!
- Że co?!
  I w tym właśnie momencie do pokoju wpadli rodziciele bliźniaków.
- Czy ktoś nam wreszcie wytłumaczy o co tu chodzi?
- To długa historia... - powtórzył słowa brata Alexy.
- Mamy czas - odpowiedział blondyn i razem z żoną usiadł na jednym z łóżek. Niebieskowłosy westchnął i zaczął opowiadać historię od momentu znalezienia mnie, aż do aktualnej chwili... Armin co jakiś czas coś dopowiadał.
- To była naprawdę długa historia - podsumowała kobieta. - ale rozumiem, że Lucy nie ma domu... Jeśli dobrze widzę, dogadujecie się, więc nie możemy zostawić tej biednej dziewczyny na pastwę losu... Zgodzę się, żeby z nami została, ale pod jednym warunkiem...
- Co zechcesz - powiedział Alexy.
- Lucy pójdzie do szkoły.

Hej, hej, hej! Wróciłam! Miałam lekkie problemy z napisaniem tego rozdziału, ale wreszcie jest. Mam nowe pomysły na dalsze części tego opowiadania. Mam nadzieję, że ten rozdział się spodobał i do następnego! PS: Za wszelkie błędy przepraszam.

wtorek, 4 października 2016

Rozdział II

  Promienie słoneczne musnęły moją twarz wybudzając mnie ze spokojnego snu. Uchyliłam powieki i rozejrzałam się po pokoju. Pierwszy raz od dawna obudziłam się bez bólu pleców. Delikatnie podniosłam się i po cichu przeszłam do drugiego pomieszczenia. Była nim kuchnia. Podeszłam do lodówki i przejrzałam jej zawartość. Postanowiłam zrobić jajecznicę. Wzięłam składniki i zaczęłam przeglądać szafki, żeby znaleźć patelnię. Gdy już wszystko miałam, rozpoczęłam przygotowanie posiłku. Kiedy szukałam talerzy, usłyszałam za sobą ziewnięcie. Mój oddech lekko przyspieszył i powoli się odwróciłam.
- P-przepraszam... - powiedziałam i spuściłam wzrok.
- Za co mnie przepraszasz? - zapytał niebieskowłosy.
  Zmarszczyłam brwi podniosłam wzrok. Alexy patrzył na mnie ze zdziwieniem.
- Nie gniewasz się na mnie? - teraz to ja się zdziwiłam.
- Nie rozumiem za co - powiedział i posłał mi wesoły uśmiech.
  Uniosłam kąciki ust i wróciłam do szukania talerzy. Nie mogłam ich znaleźć... Czułam coraz większe zdenerwowanie.
- Czego szukasz? - zapytał niebieskowłosy.
- Talerzy...
- Nie ta szafka - podszedł obok mnie i wyjął szukane przeze mnie przedmioty.
- Dziękuję... - powiedziałam cicho.
- Nie ma za co. Pójdę obudzić Armina. Trzeba przecież jeszcze znaleźć ubrania dla ciebie - powiedział z uśmiechem, a w jego oczach można było ujrzeć błysk.
  Chłopak wrócił do sypialni, a ja rozłożyłam naczynia na stole i położyłam obok nich śniadanie. Chwilę później przyszli chłopcy. Usiedli przy stole, a ja pod ścianą. Nałożyli sobie jajecznicę na talerze i zaczęli jeść.
- Czemu nie jesz? - spytał Armin.
- A mogę? - zapytałam patrząc mu w oczy i od razu odwróciłam wzrok. - Przepraszam...
  Bliźniacy spojrzeli po sobie, a ja zacisnęłam powieki.
- Czemu za wszystko przepraszasz? - spytał czarnowłosy.
  Podniosłam wzrok i spojrzałam prosto w jego niebieskie oczy. Obydwoje łagodnie na mnie patrzyli. W domu już bym dostała z pięści w twarz... Uśmiechnęłam się delikatnie. Alexy wziął trzeci talerz i nałożył na niego posiłek, po czym przysunął go do mnie.
- Musisz coś zjeść... - szepnął z delikatnym uśmiechem.
- Dziękuję - odwzajemniłam uśmiech.
  Wzięłam widelec do ręki i włożyłam kawałek jajka do ust. Chłopcy kontynuowali posiłek. Od dawna tak się nie najadłam. Zwykle chodziłam głodna. Pozbierałam naczynia i skierowałam się do zlewu. Puściłam wodę i nalałam płyn na gąbkę.
- Pomogę ci - zaoferował się Armin.
- A ja pójdę nas spakować do szkoły - powiedział Alexy i poszedł do sypialni.
  Podawałam czarnowłosemu umyte naczynia, a on je wycierał i układał na swoje miejsca. Przez drzwi było słychać jak Alexy z kimś rozmawia. Tylko z kim? Kiedy wrócił do kuchni, trzymał w rękach torby.
- Roza pójdzie ze mną po szkole na shopping - powiedział niebieskowłosy z uśmiechem. - Ma podobną figurę do... Właśnie... Jak będziemy ją nazywać?
- Później coś wymyślimy - oznajmił Armin. - Teraz idziemy do szkoły.
- Okej. Wrócimy około czwartej - Alexy zwrócił się do mnie. - Do później!
- Do zobaczenia - pożegnałam się.
  Bliźniacy wyszli z domu, a ja poszłam do sypialni. Przy jednej ze ścian stał regał z książkami. Podeszłam do niego i rozejrzałam się po półkach. Było tam dużo więcej książek niż u ojca. Wzięłam pierwszą pozycję, której tytułu nie znałam i usiadłam na jednym z łóżek.

  Gdy wybiła godzina piętnasta trzydzieści, odłożyłam książkę i poszłam do kuchni. Zaczęłam gotować obiad. Skończyłam jeszcze przed przyjściem domowników. Usiadłam przy stole, złożyłam ręce i zaczęłam rozmyślać nad swoją przyszłością. Usłyszałam przekręcane klucze w drzwiach, więc od razu wstałam i obróciłam się w stronę drzwi. Lekko się uśmiechnęłam kiedy drzwi się otworzyły.
- Cześć! - powiedział Alexy. - Przyprowadziliśmy kogoś ze sobą...
  Do domu weszła białowłosa, szczupła dziewczyna. Spojrzała na mnie przerażonym wzrokiem. Strach zmył z mojej twarzy uśmiech. A jeśli ona zabierze mnie z powrotem do ojca? Jeśli oni od początku mnie oszukiwali? Zaczęłam po woli się cofać, a do moich oczu napłynęły łzy. Doszłam do ściany. Dalej nie było przejścia. Łzy zamazały mi cały widok. Zobaczyłam zbliżającą się sylwetkę, ale nie wiedziałam kogo. Zamknęłam oczy, osunęłam się na ziemię, zwinęłam w kulkę i schowałam twarz w kolanach.
- Dlaczego? - szepnęłam.
- O co jej chodzi? - spytał damski głos.
- Właśnie chciałbym się dowiedzieć - powiedział chłopak, który był coraz bliżej.
  Uklęknął przy mnie i pogłaskał po głowie. Uniosłam ją lekko i spojrzałam zamazanym wzrokiem na czarnowłosego, na białowłosą i z powrotem na Armina.
- Nikt nie chce ci zrobić krzywdy - powiedział cicho i położył mi rękę na ramieniu.
  Białowłosa zrobiła nagły krok do przodu, a moje mięśnie automatycznie się spięły. Armin spojrzał na złotooką.
- Powoli Rozalio. Ona jest... trochę drażliwa - oznajmił niebieskooki.
- Okej... - powiedziała dziewczyna i zaczęła powoli przesuwać się w moją stronę. - Cześć... Mam na imię Rozalia i jestem przyjaciółką Alexy'ego.
- Nie przyszłaś, żeby mnie stąd zabrać? - spytałam patrząc jej w oczy.
- Nie... Byłam z Alexym kupić ubrania dla ciebie i chciałam, żeby pokazał mi dla kogo to - powiedziała z uśmiechem.
- Myślała, że Armin ma dziewczynę - zaśmiał się różowooki.
- Dobrze... - powiedziałam, żeby zakończyć ten temat. - Zrobiłam wam obiad.
- Najpierw ubrania - powiedział niebieskowłosy.
- Nie. Najpierw zjecie obiad, bo muszę jeszcze pomóc jej się wykąpać i zrobić coś z tymi włosami - wtrąciła Rozalia, a mój brzuch na zawołanie zaburczał. - Widzicie?
  Nikt już nic nie skomentował. Położyłam danie na stole i wszyscy usiedliśmy. Rozalia i Alexy jedli w pośpiechu, ja się delektowałam, a Armin był wgapiony w jakieś dziwne urządzenie. Po posiłku przeszliśmy do sypialni. Rozalia wzięła torby, które ze sobą przynieśli do domu i poszłyśmy do łazienki. Dziewczyna przekręciła klucz w drzwiach i podeszła do wanny. Ja stanęłam przy ścianie i przyglądałam się wykonywanym przez nią czynnościom. Uszykowała ręcznik, różne buteleczki i nalała wodę do wanny.
- Musisz się rozebrać. Obiecuję, że nie będę się przyglądać - powiedziała.
- Nie przeszkadza mi to - powiedziałam i zdjęłam to, co miałam na sobie.
- Ale jesteś posiniaczona...
  Spuściłam wzrok.
- Nieważne - potrząsnęła głową. - Wskakuj. Woda jest idealna, ale chyba kilka razy będzie trzeba ją zmieniać...
  Wykonałam jej polecenie. Woda od razu zmieniła swój kolor... W domu okazję na jakąkolwiek kąpiel miałam bardzo rzadko. Rozalia zaczęła delikatnie obmywać moje ciało. Kiedy przejechała po miejscu szycia, cicho syknęłam.
- Przepraszam... Nigdy nie widziałam czegoś takiego... Jak to się w ogóle stało? - zapytała.
  Skierowałam wzrok na ścianę. Nie chciałam nikomu mówić o moich przeżyciach...
- Nie powinnam o to pytać...

  Zanim Rozalia wzięła się za moje włosy, zmieniała wodę sześć razy.
- Długo jeszcze? - zapytał Alexy zza drzwi.
- Dopiero zaczynam włosy - oznajmiła Rozalia.
  Nabrała na ręce szampon i wtarła mi go w mokre włosy. Kolejna rzecz, która zrobiła się szara... Po kilku powtórzeniach w końcu pozwoliła mi wyjść z wanny. Patrzyła na mnie trochę niepokojąco...
- Teraz się wytrzyj i wysuszę ci włosy.
  Ja wzięłam ręcznik, a ona wyjęła suszarkę z jednej z szuflad. Kiedy byłam już sucha, podeszłam do niej. Kazała mi usiąść na krześle. Od umycia włosów stała się strasznie cicha. Po wysuszeniu włosów nakazała mi założyć szlafrok.
- Chłopcy! Musicie coś zobaczyć... - powiedziała otwierając drzwi.
  Obydwoje od razu weszli do łazienki i stanęli osłupiali. Aż tak źle wyglądam?
- Wy to widzicie? - spytała białowłosa. - Ona ma platynowe włosy! A od początku byłam przekonana, że są brązowe...
- Jak to jest możliwe? - zdziwił się Alexy.
- Nie wiem... Ale jak oceniacie? - spytała Rozalia.
- Ekstra! - powiedział Alexy.
- Pięknie wyglądasz - zwrócił się do mnie Armin, a moje policzki stały się czerwone.
- Dziękuję...
- Koniec tego dobrego! Wyjazd stąd! - popędziła ich złotooka.
- Co teraz? - spytałam.
- Przymierzamy ciuszki! Na szczęście kupiliśmy też jakąś bieliznę... - oznajmiła dziewczyna.
  Najpierw podawała mi bieliznę. Głównie były to koronki... Później przyszedł czas na inne ubrania. Kilka sukienek, spodnie, koszulki, bluzki, sweterki, przeróżne buty, jakieś piżamy, płaszcze, kurtki... Dużo tego było. Rozalia kazała mi wszystko przymierzać. Na koniec wybrała mi komplet ubrań, które miałam nosić dzisiaj. Były to czarne spodnie, wzorzysty sweter, bordowy szal, brązowe buty i srebrny wisiorek w kształcie pióra. Moje długie, teraz platynowe, włosy dokładnie rozczesała i upięła w niechlujnego koka.
- Jak ci się podoba? - zapytała.
- Nigdy nie miałam tylu ubrań...
  Białowłosa zachichotała. W końcu przyszła pora na wyjście z łazienki.
- Gotowe! - powiedziała Rozalia stojąc przy drzwiach.
  Wyszła z pomieszczenia, a ja zaraz za nią. Chłopcy oglądali mnie od stóp do głów. Oceniali mnie? Lekko się zarumieniłam i spuściłam wzrok. To chyba wychodzi mi najlepiej...
- Czy to nadal ta sama osoba? - spytał Alexy.
- Dokładnie ta sama - potwierdziła Rozalia z promiennym uśmiechem.
- Tyle tam siedziałyście, że przyszła pora kolacji... - wtrącił Armin.
- Zaraz coś zrobię - powiedziałam cicho.
- Teraz moja kolej - powiedział niebieskowłosy.
  Alexy od razu udał się do kuchni. Nasza trójka przysiadła przy stoliku w sypialni. Czarnowłosy wrócił do wpatrywania się w dziwne urządzenie.
- Co to jest? - zapytałam nie wytrzymując już z ciekawości.
- To gra wideo. Armin cały czas nosi ją przy sobie - wytłumaczyła białowłosa.
- Kolacja gotowa! - oznajmił Alexy.
  Położył tacę z kanapkami przed nami.
***
  Po posiłku Rozalia musiała wrócić do domu. My po kolei szliśmy do łazienki. Ubrałam nową piżamę, błękitną w białe kropki. Położyłam się i szczelnie otuliłam kołdrą. Od teraz łóżko koło Alexy'ego należało do mnie. Zamknęłam oczy i z uśmiechem odpłynęłam do krainy snów.