środa, 4 października 2017

Rozdział V

- Dlaczego nie jesteś na lekcjach? - zapytałam blondyna.
  Od jakiegoś kwadransa zadawaliśmy sobie nawzajem pytania, a nie mając żadnego innego pomysłu, powiedziałam pierwsze, co mi przyszło do głowy. Chłopak oderwał na chwilę wzrok od papierów, zerkając na mnie, ale od razu wrócił do pracy.
- Pani dyrektor woli mi pisać usprawiedliwienia i mieć mniej pracy... Wie, że moje oceny mimo wszystko się nie pogarszają i nie widzi przeciwwskazań - odpowiedział po chwili namysłu.
- Czyli cię wyzyskuje? - spytałam, nie do końca rozumiejąc tę sytuację.
- Może to tak wyglądać, ale ona uważa, że to należy do moich obowiązków. Ma pełne prawo się na mnie wesprzeć, w końcu sam zgłosiłem się na to stanowisko... Szczerze mówiąc, lubię to - uśmiechnął się pod nosem i kontynuował. - Lubię odpowiedzialność, dzięki temu czuję się doroślej i jestem bardziej samodzielny. Poza tym, ojcu się to podoba...
  Jego uśmiech nagle zniknął, kiedy kończył swoją wypowiedź. Zmarszczyłam brwi, nie wiedząc, jaki jest tego powód. Już chciałam o to zapytać, ale przerwał mi w pół słowa.
- Teraz moja kolej na pytanie - powiedział z wymuszonym uśmiechem. - Skąd jesteś?
  Otworzyłam usta, ale od razu je zamknęłam i odwróciłam wzrok. Co ja mam mu odpowiedzieć? Wiem, że mieszkałam z ojcem gdzieś w tym mieście... Ale gdzie? Chwilę się zastanowiłam i odwróciłam z powrotem do chłopaka, który uważnie mi się przyglądał. Westchnęłam i spojrzałam w jego miodowe oczy.
- Teraz mieszkam z Arminem i Alexy'm, a wcześniej... Nie chcę o tym rozmawiać - odpowiedziałam i odwróciłam speszona wzrok.
- Nie chciałem cię urazić... - zaczął, ale mu przerwałam.
- Nie uraziłeś, po prostu to dla mnie ciężki temat - powiedziałam, delikatnie się uśmiechając. - Jak będę na to gotowa, to obiecuję, że ci powiem.
- Rozumiem, każdy ma swoje tajemnice - odwzajemnił uśmiech, po czym wrócił do pracy.
  Resztę czasu spędziliśmy w milczeniu, jednak ta cisza nie była niezręczna. Rozumieliśmy swoje potrzeby bez słów, jakby coś nas łączyło... Tylko co?

***

  Moje skupienie przerwał trzask drzwi. Wyrwana z zamyślenia spojrzałam w ich stronę. Źródłem hałasu był wysoki, umięśniony chłopak z czerwonymi włosami i szarymi oczami, których odcień był tak głęboki, że nie mogłam oderwać wzroku. Kiedy na mnie spojrzał, mrugnął do mnie, przez co odwróciłam wzrok zawstydzona.
- Widzę, że znalazłeś sobie nową Melanię - powiedział czerwonowłosy z kpiną, a moje źrenice zwężyły się ze strachu, kiedy usłyszałam jego głos. Niski i zachrypnięty głos.
  Odwróciłam się gwałtownie w jego stronę, a moje powieki były rozszerzone. Wstałam powoli z krzesła i zaczęłam się wycofywać pod ścianę. Moje oczy się zamgliły, czułam się jak wystraszone zwierze. Kiedy wyczułam na plecach chłód ściany, powoli zsunęłam się na ziemię, zasłaniając twarz i zaciskając oczy. Po krótkim momencie przesunęłam dłonie na uszy. Ten głos obijał mi się w głowie. Jego głos. Ciepło na ramieniu sprawiło, że spięłam się jeszcze bardziej. Uchyliłam powieki, żeby zobaczyć, kto mnie dotknął. Rozluźniłam mięśnie, widząc miodowe tęczówki. Blondyn spoglądał na mnie ze ściągniętymi brwiami. Mówił coś, ale słyszałam tylko głos ojca. Przez uchylone powieki zobaczyłam zbliżającą się sylwetkę szarookiego, a moje mięśnie ponownie się napięły. Nataniel chyba to wyczuł, bo odepchnął chłopaka. Moje ciało nie chciało się uspokoić, byłam jak w transie. Drzwi się otworzyły, stanęli w nich bliźniacy. Uśmiech zniknął z twarzy Alexy'ego. Gdy zobaczyłam niebieskie pukle, do moich oczu napłynęły łzy. Kiedy podszedł, uwolniłam się z transu i rzuciłam w jego ramiona.
- On mnie znajdzie. Znajdzie i znowu skrzywdzi - mówiłam, wtulając się w pierś niebieskowłosego.
- Kto cię znajdzie? Kto chce cię skrzywdzić? - pytał spokojnym głosem, głaszcząc mnie delikatnie po głowie.
  Nic nie odpowiedziałam. Skupiłam się na uspokojeniu oddechu, a kiedy mi się to udało, a łzy przestały cieknąć, Alexy odsunął mnie od siebie na długość ramion.
- Jesteś tu bezpieczna i nikt nie pozwoli cię skrzywdzić, rozumiesz? - powiedział, patrząc mi w oczy.
- Dziękuję - odpowiedziałam.
- Porozmawiamy w domu - oznajmił Armin i wstał.
  Spojrzałam na niego z lekko wystraszonym wzrokiem, ale zgodziłam się. Czy mam im powiedzieć całą prawdę? Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Zauważyłam czerwonowłosego, opierającego się o ścianę i przyglądającego się całej sytuacji.
- Przepraszam cię, po prostu twój głos jest tak bardzo podobny do... - urwałam i spojrzałam w szare oczy chłopaka. - Po prostu przepraszam...
  Wstałam i podeszłam do niego, po czym wyciągnęłam rękę.
- Jestem Lucy.
- Kastiel - uścisnął moją dłoń, a kącik jego ust poruszył się delikatnie ku górze. - Możecie już wyjść? Mam do pogadania z gospodarzykiem - zwrócił się do Armina, na co ten skinął głową.
  Podeszłam z powrotem do bliźniaków, brunet objął mnie ramieniem i skierowaliśmy się do wyjścia z pokoju gospodarzy.
- Dzięki za czas spędzony ze mną - zwróciłam się do Nataniela z uśmiechem.
- Przyjemność po mojej stronie - delikatnie uniósł kąciki ust, po czym zwrócił się do Kastiela.
  Wyszliśmy z pomieszczenia i przystanęliśmy przed drzwiami.
- Teraz idziemy zrobić te zdjęcie? - zapytałam.
- Nie chcesz wracać do domu? - zdziwił się Armin.
- Nie - odpowiedziałam stanowczo.
- To w takim razie musisz iść opłukać twarz do łazienki, jesteś troszkę zaczerwieniona od płaczu - powiedział z pobłażliwym uśmiechem Alexy. - O, Roza!
  Niebieskowłosy odbiegł od nas w kierunku Rozalii, która akurat stała niedaleko nas. Z Arminem dołączyłam do niej i przywitałam się.
- Rozuś, pójdziesz z Lucy do łazienki i zrobisz ją na bóstwo? Musimy jej zrobić zdjęcie legitymacyjne - oznajmił błagalnym tonem Alexy.
- Z przyjemnością - odpowiedziała białowłosa z szerokim uśmiechem.
  Wzięła mnie pod ramię i zaprowadziła do szkolnej toalety.
- Co się stało kochana? Masz strasznie opuchnięte oczy.
- Troszkę się wystraszyłam Kastiela - odpowiedziałam, spuszczając wzrok.
  Dziewczyna zachichotała i wyjęła coś ze swojej torby. Podeszła do mnie z uśmiechem i zaczęła przemywać moją twarz wacikiem kosmetycznym.
- Przyznaję, Kastiela można się przestraszyć - ponownie zachichotała. - Ale aż tak, żeby się popłakać?
- To bardziej sprawa osobista... Bardzo osobista - odpowiedziałam.
- Czy ta sprawa osobista ma jakiś związek z tym, w jakim byłaś stanie, kiedy pierwszy raz cię zobaczyłam?
- Muszę ci przyznać, że masz świetną zdolność dedukcji... - powiedziałam spuszczając wzrok.
- Pamiętaj, że my nie pozwolimy cię skrzywdzić - oznajmiła, unosząc mi podbródek, żebym na nią spojrzała.
- Czy to tak rozpoznaje się prawdziwych przyjaciół? - spytałam, a ona się zdziwiła. - Alexy powiedział to samo, Armin się o mnie martwił, a Nataniel próbował pomóc... Czy prawdziwi przyjaciele chcą cię obronić, nawet jeśli nie wiedzą przed czym?
  Uśmiechnęła się pobłażliwie i położyła mi dłoń na policzku.
- Tak, to jest sposób na rozpoznanie prawdziwych przyjaciół - powiedziała. - A teraz koniec tych smutków, musisz wyglądać pięknie na tym zdjęciu, więc pora na makijaż!
  W jej oczach zawitał błysk, wyglądał tak samo, jak ten pojawiający się u Alexy'ego. Po kolei wyjmowała kosmetyki i podawała mi ich nazwy. Jeszcze nigdy nie miałam nałożonego makijażu, przez co byłam bardzo ciekawa, jak będę wyglądać. Kiedy Rozalia skończyła mnie malować, rozpuściła moje włosy i rozczesała je, po czym spięła mi je wsuwkami z jednej strony głowy.
- Gotowe! - powiedziała uszczęśliwiona. - A teraz przepraszam cię, ale muszę się jakoś wymknąć przed lekcją, bo idę do chłopaka.
  Pocałowała mnie w policzek na pożegnanie i wybiegła z toalety. Uśmiechnęłam się, odprowadzając ją wzrokiem i spojrzałam w lustro. Jeszcze nigdy nie wyglądałam tak dobrze. Rozalia podkreśliła moje oczy, a także uwydatniła naturalny koloryt ust. Z westchnieniem podniosłam swoją torbę i wyszłam z łazienki. Skierowałam się do wyjścia ze szkoły, kiedy usłyszałam dźwięk mojego telefonu. Wyjęłam go z kieszeni spodni. Chłopcy na pewno już się niecierpliwą. Właśnie wchodziłam w wiadomości, kiedy na kogoś wpadłam. Był to bardzo wysoki chłopak o białych włosach, pięknych dwukolorowych oczach i unikalnym stroju.
- Przepraszam, zagapiłam się - powiedziałam po otrząśnięciu się.
- To ja przepraszam, nie powinienem był się zamyślać - odpowiedział i uniósł kąciki ust.
- Emm... Jestem tu nowa, mam na imię Lucy - wyciągnęłam rękę w jego stronę, delikatnie zażenowana chwilą ciszy.
  Chłopak ujął moją dłoń i pochylając się, przysunął ją do swoich ust, po czym delikatnie ucałował wierzch. Moje policzki od razu stały się ciepłe. Tak wiele razy czytałam o takich mężczyznach, ale nie wiedziałam, że jeszcze istnieją, zważając na fakt, że akcja tych książek działa się bardzo dawno temu.
- Piękne imię dla pięknej damy - spojrzał mi w oczy. - Ja jestem Lysander Green.
- Miło mi cię poznać Lysandrze - uśmiechnęłam się do niego. - Twoje włosy są tak samo piękne jak te Rozalii.
  Dopiero po powiedzeniu tego, uświadomiłam sobie, że mogło być to nieuprzejme. Moje policzki znów przybrały kolor pomidora. Spojrzałam na Lysandra ze spuszczoną głową, bojąc się jego reakcji, jednak on nie wydawał się urażony. Przyjrzałam mu się więc uważniej, teraz obserwując jego oczy. Lewe było szmaragdowe, a prawe intensywnie złote.
- Czyli zdążyłaś już poznać Rozalię? - zapytał.
- Tak, jest bardzo miła - powiedziałam z uśmiechem i zerknęłam na wiadomość w telefonie. - Przepraszam cię, ale muszę już iść, czekają na mnie.
- Nic nie szkodzi, do zobaczenia później.
- Do później - odpowiedziałam i uśmiechnęłam się odchodząc.
  Ruszyłam w stronę wyjścia ze szkoły, gdzie chłopcy czekali na mnie zniecierpliwieni.
- Już jestem - powiedziałam, kiedy byłam już koło nich.
- No nareszcie! Idziemy.

Witam wszystkich serdecznie na końcu tego rozdziału :) Ta część była przez Was (jak i przeze mnie) długo wyczekiwana i wreszcie jest :D Termin, w którym miałam to opublikować trochę się przesunął, za co bardzo przepraszam, ale niestety utknęłam w pewnym momencie... Mimo wszystko mam nadzieję, że rozdział się Wam spodobał i że nie ma w nim zbyt wiele błędów ;) Zachęcam do komentowania, bo teraz potrzebuję naprawdę dużo motywacji :D Do następnego!