Hej wszystkim! W końcu udało mi się sklecić rozdział ;) Wiem, że trwało to wieki, ale wena nie lubi się słuchać, jak każda szanująca się kobieta XD Także nie przedłużając, zapraszam do czytania :D Komentarze mile widziane!
- Ale mamo! Ona nie jest gotowa...
- Według mnie jest dostatecznie przygotowana. Sami powiedzieliście, że już była w waszym liceum - wtrącił ojciec bliźniaków. Odezwał się pierwszy raz w czasie całej rozmowy.
- Skąd może pan to wiedzieć? - spytałam.
- Jestem psychologiem. Wywnioskowałem to po twoim zachowaniu.
Zaskoczył mnie. Czy naprawdę jestem gotowa? Racją jest, że już byłam w tej szkole. Czułam się nieswojo, ale jednak się nie bałam. Kiedy spotkałam Rozalię, uspokoiłam się.
- Wydaję mi się, że ma pan rację - przyznałam patrząc w jego zielone oczy.
- Postaram się zapisać cię do wtorku - powiedziała brunetka. - Jutro pójdziecie kupić potrzebne przybory.
- Niech będzie, ale my też mamy warunek - odezwał się Armin. - Lucy musi być w naszej klasie.
- To nie jest warunek - powiedziała kobieta z uśmiechem. - Nie pozwolilibyśmy, aby Lucy przeżywała dodatkowy stres.
***
Stałam przed otwartymi drzwiami. Właśnie mieliśmy iść do sklepu, a ja bałam się, czy nie ma tam gdzieś mojego ojca... Wzięłam głęboki wdech i opuściłam dom.
- Idziemy do centrum! - powiedział z iskierkami w oczach Alexy.
- Nie zwracaj na niego uwagi, on tak ma - szepnął do mnie Armin.
Droga zajęła nam około piętnaście minut. Cały czas się rozglądałam, żeby być pewna, że nie ma tu mojego ojca. Weszliśmy do centrum handlowego.
- Gdzie najpierw? - spytałam.
- Po zeszyty i przybory - odpowiedział Armin.
Weszliśmy do niewielkiego sklepiku. Alexy zaprowadził nas do działu, gdzie były różnego rodzaju zeszyty, brudnopisy, notesy, kartki i inne. Szybko wybrałam kilka zeszytów, jakieś długopisy i ołówki. Podeszliśmy do kasy, gdzie chłopcy zapłacili, a następnie wyszliśmy ze sklepu. Następnie poszliśmy kupić torbę szkolną. Wybrałam czarną z motywem galaxy na wierzchu.
- Wracamy? - spytałam.
- Już? Ja chcę jeszcze pochodzić! - żalił się Alexy.
- Możecie zostać, ale ja wolę już wrócić... - powiedziałam i odwróciłam się do wyjścia.
- Też idę, miłej zabawy Alexy - zaśmiał się Armin i dotrzymał mi kroku.
***
Weszliśmy z Arminem do domu. Tam czekali już na nas rodzice bliźniaków.
- Kupiliście wszystko?- zwróciła się do nas kobieta.
- Tak. Alexy wróci później - odpowiedział brunet.
Poszliśmy razem do sypialni bliźniaków. Wzięłam książkę, usiadłam przy biurku i otwarłam ją. Resztę dnia spędziłam na czytaniu. Później była już tylko wieczorna toaleta i sen.
***
Obudziłam się wyjątkowo późno. Zadzwonił budzik chłopaków, co oznaczało, że jest już siódma rano. Wstałam ociężale i udałam się do łazienki. Na szybko ubrałam jasne dżinsy, sweter w paski i beżowe trampki. Rozczesałam włosy, związałam je w kucyk i opłukałam twarz wodą, a następnie wyszłam z toalety. Bliźniaki właśnie wstawały z łóżek.
- Późno dzisiaj wstałaś... - powiedział przeciągając się Alexy.
- Wiem, za pięć minut będzie śniadanie - powiedziałam z lekkim uśmiechem i ruszyłam do kuchni.
Wyjęłam z lodówki pomidory i sałatę, uszykowałam na szafce kuchennej chleb i talerze, a następnie umyłam pomidory.
- Dzień dobry - usłyszałam kobiecy głos za sobą. - Właśnie zamierzałam uszykować śniadanie.
Głos należał do mamy bliźniaków. Z uśmiechem podeszła do mnie.
- Pomogę ci - powiedziała i zaczęła kroić pomidory.
Wspólnie uwinęłyśmy się z pracą w trzy minuty, rozmawiając i śmiejąc się przy tym.
- Widzę, że się zaprzyjaźniłyście - wtrącił z uśmiechem wchodzący Alexy i pocałował matkę w policzek.
Po chwili przyszedł Armin i ojciec bliźniaków. W pośpiechu zjedliśmy śniadanie i poszliśmy do sypialni spakować się. Następnie pożegnaliśmy się i wyszliśmy z domu. Z każdym krokiem zwalniałam, aż w końcu zatrzymałam się.
- Co jest? - spytał Armin.
- Nigdy nie byłam w szkole - odpowiedziałam ściszonym głosem.
- Też tak chcę - pożalił się Alexy.
- Musimy się pośpieszyć, zaraz się spóźnimy - powiedział brunet.
Spojrzał na mnie i przewrócił oczami, kiedy nie chciałam się ruszyć. Westchnął i podszedł do mnie, po czym położył mnie sobie na ramionach. Z zaskoczenia nie wiedziałam co zrobić, przez co z gardła wyrwał mi się krótki pisk.
- Trzymaj się - powiedział śmiejąc się. - Tylko mnie nie uduś.
Nikt mnie nigdy tak nie nosił... Mimo że trochę mnie to przerażało, to po chwili znalazłam w tym przyjemność. Ani się obejrzałam, a już byliśmy na miejscu.
- Już? - powiedziałam z zawodem.
- Komuś się spodobało - zaśmiał się Alexy.
- Może... - odpowiedziałam z uśmiechem.
- To wbijamy tak do szkoły - wyszczerzył się Armin i wszedł głównym wejściem.
Wszyscy naokoło się na nas patrzyli, co wywołało na mojej twarzy lekki rumieniec. Zatrzymaliśmy się przed drzwiami, na którym wisiał napis "POKÓJ GOSPODARZY". Alexy zapukał, a kiedy usłyszał krótkie "proszę", otworzył je i wszedł do środka.
- Nachyl się - szepnął Armin.
Wykonałam jego polecenie, po czym weszliśmy do pomieszczenia. Ściany były jaśminowe, a przy ustawionych w okrąg jasnych stołach, stały czarne krzesła z czerwonym obiciem. W kącie, niedaleko okien, stała kserokopiarka. Na przeciwległej drzwiom ścianie wisiała tablica korkowa, obok której umiejscowione były intensywnie niebieskie szafki. Przy jasnym biurku siedział szczupły chłopak, którego złote kosmyki opadały na wąskie, miodowe oczy. Zapatrzony był w stosy papierów, leżących przed nim. Odkąd weszliśmy, nawet na nas nie zerknął, a tylko przekładał kartki i przybory. Brwi miał ściągnięte, co oznaczało, że był zdenerwowany.
- Em... Nataniel? - odezwał się w końcu Alexy, a chłopak lekko się wzdrygnął.
- Przepraszam, mam dużo pracy... O co chodzi? - spojrzał na nas i przyjaźnie się uśmiechnął.
- Przyprowadziliśmy nową uczennicę - odpowiedział Armin, po czym postawił mnie na ziemi.
- A, tak... Imię i nazwisko? - blondyn spojrzał na bliźniaków.
- Lucy Hill - powiedział Alexy.
- Kuzynka - odpowiedział Armin na nieme pytanie złotookiego.
Ściągnęłam brwi. Kuzynka? Nataniel podszedł do szafki i wyjął z przegródki jakieś dokumenty, po czym położył je na biurku.
- Potrzebuję jeszcze własnoręcznego podpisu i zdjęcia do legitymacji - zwrócił się do mnie.
- Wiedziałem, że o czymś zapomnieliśmy! - obruszył się niebieskowłosy. - Nie zrobiliśmy zdjęcia!
- Musicie je donieść. Lucy nie może pójść na lekcje, dopóki nie doniesie zdjęcia - powiedział Nataniel wracając do papierów.
- Ale zaraz mamy lekcje, a nie możemy jej zostawić samej...
- Jeśli ją puszczę, to nie wy, a ja będę miał problemy - zwrócił się do nas, wychylając się zza stosów.
- To pójdziemy zrobić te zdjęcie na dużej przerwie... Możemy ją zostawić teraz u ciebie? - spytał z maślanymi oczami Alexy, a blondyn prawie spadł z krzesła. - No weź Nat!
- Mam strasznie dużo pracy... - podrapał się w tył głowy. Ewidentnie chciał się wykręcić.
- Chętnie ci pomogę - odezwałam się pierwszy raz od wejścia do szkoły i lekko uśmiechnęłam.
- Wolę to zrobić sam... To jest dość skomplikowane.
- Szybko się uczę - nie dawałam za wygraną. - Wystarczy, że raz mi wytłumaczysz, a we dwoje pójdzie szybciej.
- Do większości jest potrzebny mój podpis... - czy on na prawdę nie może dać za wygraną?
Wzięłam głęboki wdech i podeszłam do niego. Chwyciłam jeden z dokumentów, po czym dokładnie przyjrzałam się podpisowi. Był dość zawiły, ale da się zrobić. Po chwili wzięłam kartkę z bloczku i długopis, po czym złożyłam podpis, wyglądający prawie identycznie jak ten Nataniela. Blondyn obejrzał go ze zdziwieniem.
- Jak to możliwe? - powiedział do siebie, a zaciekawieni bliźniacy podeszli, aby także obejrzeć moje dzieło.
- Normalnie kopiuj wklej - zaśmiał się Armin.
- Nie masz więcej wymówek, musisz ją przyjąć - powiedział Alexy z szerokim uśmiechem.
- No dobrze... - powiedział z westchnieniem, a z korytarza można było usłyszeć dźwięk dzwonka.
- Jej! - ucieszył się Alexy. - To my idziemy.
Chłopcy wyszli pośpiesznie z pomieszczenia, a ja jeszcze przez moment patrzyłam na granatowe drzwi, po czym odwróciłam się do Nataniela.
- To co mam robić? - spytałam i usiadłam obok niego.
- Eh... Zbliża się wycieczka i trzeba uzupełnić wszystkie formalności - odpowiedział. - Nie widziałaś gdzieś może długopisu?
- Pod tamtą stertą - wskazałam palcem na niski stosik dokumentów.
- Dzięki - powiedział. - A więc...
Nataniel wytłumaczył mi wszystko. Było dużo do zrobienia, ale we dwoje wszystko idzie szybciej. Zaczęliśmy wypełnianie druczków, rozmawiając i śmiejąc się przy tym. Tak miała mi minąć następna godzina, ale nie skarżyłam się, bo miałam przyjemne towarzystwo.
Za wszystkie błędy przepraszam, mam nadzieję, że się spodobało ;) Do następnego :*