czwartek, 17 listopada 2016

Rozdział III

  Otwieram oczy. Oślepia mnie białe światło. Gdzie ja jestem? Jest mi zimno. Zamykam oczy. Dlaczego jestem taka mała? Słyszę płacz dziecka. Mój płacz. Jestem dzieckiem... To moje narodziny? Mężczyzna w dziwnym stroju trzyma mnie na rękach. Podaje mnie zmęczonej kobiecie, która leży na łóżku. Mama? Rodzicielka przytula mnie do piersi. Uśmiecha się, a z jej oczu płyną łzy. Płacz ustaje. Jestem tym dzieckiem, ale nie kieruję jego zachowaniem...
- Cześć kochanie - mówi szeptem. - Hej Lucy...

  Szeroko otworzyłam oczy i podniosłam się. Zalana potem próbowałam uspokoić oddech. Lucy? To jest moje imię? Spojrzałam na wybudzającego się Alexy'ego.
- Co jest? - zapytał ziewając.
- Lucy... - powiedziałam.
- Co Lucy?
- Tak mam na imię... - szepnęłam i spojrzałam na swoje dłonie.
- Jak to tak masz na imię? - dopytywał.
- Przyśniły mi się moje narodziny... Czasem tak mam, że jakieś wydarzenia mi się przypominają. Nie zawsze we śnie, ale to jest dużo przyjemniejsze... - wytłumaczyłam. - A ty tak nie masz?
- Nie... - zdziwił się. - Rano pogadamy, a teraz spróbuj zasnąć.
  Położyłam się i zamknęłam oczy, ale nie mogłam usnąć. Ciągle myślałam o tym śnie... Nie wiedziałam, jak wygląda moja mama, ani nawet dlaczego jej nie ma... Teraz wiem, że miała włosy takie jak ja, niebieskie oczy i piękny uśmiech. Nie przespałam ani chwili od przebudzenia... Promienie słoneczne pojawiły się zbyt wcześnie, a moje oczy otworzyły zbyt gwałtownie. Jeszcze trochę, a utonęłabym w swoich przemyśleniach... Wstałam i udałam się do toalety. Podeszłam do umywalki, puściłam zimną wodę i obmyłam twarz. Nad zlewem wisiało lustro. Moja twarz odbijająca się w nim, była co najmniej straszna... Mocno zaznaczone sińce pod oczami i naturalnie czerwone tęczówki nie były zbyt dobrym połączeniem... Wzięłam szczotkę i zaczęłam rozczesywać potargane włosy. Ubrałam brązowe spodnie, beżową bluzę, czarne trampki, brązowy komin i kolczyki z wąsami. Wyszłam pośpiesznie z łazienki, przez przypadek trzaskając drzwiami. Spojrzałam na łóżka. Na szczęście bliźniacy się nie obudzili... Poszłam do kuchni, żeby zrobić śniadanie. Uszykowałam kanapki z sałatą i pomidorem. Położyłam na stole trzy talerze, przyprawy i tacę z kanapkami. Wstawiłam wodę w czajniku i przygotowałam kubki, dwa z kawą i jeden z herbatą, do zalania. Kiedy woda się zagotowała, nalałam ją do kubków i położyłam je na stole obok talerzy. Wróciłam do sypialni i podeszłam do łóżka Alexy'ego.
- Śniadanie na stole - powiedziałam szturchając jego ramię.
  Chłopak otworzył oczy i usiadł. Podeszłam do Armina i zrobiłam to samo. Nie czekając na nich, od razu poszłam do kuchni. Usiadłam w kącie i zaczęłam mieszać herbatę wpatrując się, jak kolor rozchodzi się po całości. Nie zauważyłam, kiedy bliźniacy usiedli do stołu i zaczęli jeść.
- Coś się stało? - zapytał Armin, a ja podskoczyłam na krześle.
- Właśnie, o co chodziło z twoim snem? - spytał Alexy.
- Jakim snem? - dopytał czarnowłosy.
- W nocy przyśniły mi się moje narodziny... - zaczęłam. - Pierwszy raz od tego dnia zobaczyłam swoją mamę. Nazwała mnie Lucy...
- Czyli tak po prostu przyśnił ci się dzień, którego nikt na świecie normalnie nie pamięta? - zapytał Armin.
  Kiwnęłam głową i spojrzałam na swój kubek. Nastała chwila grobowej ciszy.
- W końcu wiemy, jak masz na imię! - ucieszył się Alexy, a ja spojrzałam na niego zdziwiona.
- Lucy... - szepnęłam nieświadomie.
  Armin spojrzał na zegarek i szturchnął niebieskowłosego. Zbliżała się ósma. Zjedli w pośpiechu śniadanie i poszli do szkoły. Kolejny dzień spędzę sama...
***
- Jesteśmy! - usłyszałam przy drzwiach wejściowych i od razu podążyłam w ich stronę.
- Cześć - podeszłam do nich z uśmiechem.
  Alexy rzucił się na mnie i mocno przytulił.
- Nie ściskaj jej tak. Kości jej się jeszcze nie zrosły - powiedział Armin zamykając drzwi.
- Jest już dużo lepiej - zapewniłam i przyciągnęłam go do nas.
- Mamy dla ciebie prezent!
  Puścili mnie i wyjęli kartonowe pudełko, które od razu otworzyłam. W środku było urządzenie podobne do tego, z którego często korzystał Alexy.
- Masz własny telefon! Armin w końcu wydał forsę na coś innego niż gry - niebieskowłosy uśmiechnął się patrząc na brata.
- Do czego to służy? - spytałam.
- Będziesz mogła z nami rozmawiać, kiedy nas nie będzie.
  Chłopcy nauczyli mnie jak się dzwoni i pisze SMS-y. Zjedliśmy obiad i rozmawialiśmy o moim śnie. Tak nam minął cały dzień. Tej nocy znów widziałam mamę. Uśmiechała się i mówiła do mnie melodyjnym głosem. Ranek był taki jak zwykle. Pobudka razem ze słońcem, wspólne śniadanie, rozmowy i pójście bliźniaków do szkoły.
***
Usłyszałam dzwonek mojego nowego telefonu. Na wyświetlaczu pokazało się zdjęcie Armina i jego numer. Odebrałam tak, jak mi to pokazywali wczoraj.

* -Hej Lucy.
- Cześć Armin, coś się stało?
- Zapomniałem wziąć wypracowania z domu... Mogłabyś mi je przynieść?
- J-jasne... Ale nie znam drogi...
- Masz w telefonie GPS, doprowadzi cię na miejsce. Wypracowanie leży na moim biurku. Dasz radę?
- Niedługo będę...
- Dzięki! Jesteś cudowna.*

  Rozłączyłam się. Wzięłam pracę Armina i poszukałam aplikację o nazwie GPS. Wpisałam nazwę szkoły bliźniaków i wyszłam z domu. Telefon doprowadził mnie do wielkiego budynku. Miał on szare ściany i fioletowe drzwi. Obok muru wzniesionego przed placówką był przystanek autobusowy. Na dziedzińcu stało wiele osób. Zapatrzyłam się na tłum, a mojego ramienia ktoś dotknął. Oddech mi stanął.
- Nie bój się, to tylko ja - powiedziała z uśmiechem białowłosa.
- Cześć Rozalio - odwzajemniłam uśmiech. - Widziałaś gdzieś Armina? Prosił mnie, żebym mu przyniosła jego wypracowanie...
- Pewnie jest na dziedzińcu jak wszyscy.
- Chcę jak najszybciej wrócić do domu... Czuję się tu bardzo nieswojo.
- Jesteś! - kolejna osoba chwyciła mnie za ramię. - Szybko ci poszło...
- Chciałam mieć to już za sobą... - podałam brunetowi kartkę.
- Dzięki, jesteś wielka - powiedział i pocałował mnie w policzek. - Zaraz zaczynamy lekcje... Uważaj na siebie, jak będziesz wracać.
- Do zobaczenia w domu - powiedziałam z lekkim uśmiechem i ruszyłam w stronę domu.
***
  Minęły dwa tygodnie, odkąd zamieszkałam u Armina i Alexy'ego. Bardzo się do siebie zbliżyliśmy. Teraz byli dla mnie jak bracia. Jest niedziela, jak zwykle obudziłam się wraz ze słońcem. Poszłam do łazienki i wyszykowałam się. Już był czas, żeby zrobić śniadanie. Weszłam do kuchni. Przy stole siedziała dwójka dorosłych. Kobieta z bujnymi, czarnymi lokami spoglądała na mnie zdziwiona znad kubka z kawą. Mężczyzna z blond włosami siedział do mnie tyłem, ale po chwili podążył za wzrokiem brunetki.
- Przepraszam, ale kim jesteś? - spytała kobieta.
  Powoli się wycofałam, żeby następnie wbiec z powrotem do sypialni. Łóżko Armina stało blisko drzwi, więc to jego najpierw obudziłam.
- Co jest? Już śniadanie? - spytał zaspany.
- Ktoś jest w kuchni...
- Kto?! - oprzytomniał i podniósł się.
- Nie wiem...
  Armin poszedł do kuchni, a ja zaraz za nim. Brunet spojrzał na parę, a jego źrenice powiększyły się.
- Cześć mamo, cześć tato... - powiedział siląc się na uśmiech.
- Synku, wytłumacz mi kim jest ta dziewczyna - powiedziała matka patrząc na Armina surowym wzrokiem.
- To długa historia... Alexy lepiej ci to opowie - szeroko się uśmiechnął.
  Brunet zaczął się wycofywać pchając mnie ze sobą. Pośpiesznie wróciliśmy do sypialni. Armin dopadł Alexy'ego i potrząsnął nim.
- Głowa cię boli?! - powiedział zdenerwowany niebieskowłosy.
- Rodzice wrócili!
- Że co?!
  I w tym właśnie momencie do pokoju wpadli rodziciele bliźniaków.
- Czy ktoś nam wreszcie wytłumaczy o co tu chodzi?
- To długa historia... - powtórzył słowa brata Alexy.
- Mamy czas - odpowiedział blondyn i razem z żoną usiadł na jednym z łóżek. Niebieskowłosy westchnął i zaczął opowiadać historię od momentu znalezienia mnie, aż do aktualnej chwili... Armin co jakiś czas coś dopowiadał.
- To była naprawdę długa historia - podsumowała kobieta. - ale rozumiem, że Lucy nie ma domu... Jeśli dobrze widzę, dogadujecie się, więc nie możemy zostawić tej biednej dziewczyny na pastwę losu... Zgodzę się, żeby z nami została, ale pod jednym warunkiem...
- Co zechcesz - powiedział Alexy.
- Lucy pójdzie do szkoły.

Hej, hej, hej! Wróciłam! Miałam lekkie problemy z napisaniem tego rozdziału, ale wreszcie jest. Mam nowe pomysły na dalsze części tego opowiadania. Mam nadzieję, że ten rozdział się spodobał i do następnego! PS: Za wszelkie błędy przepraszam.