Otwieram oczy. Oślepia mnie białe światło. Gdzie ja jestem? Jest mi zimno. Zamykam oczy. Dlaczego jestem taka mała? Słyszę płacz dziecka. Mój płacz. Jestem dzieckiem... To moje narodziny? Mężczyzna w dziwnym stroju trzyma mnie na rękach. Podaje mnie zmęczonej kobiecie, która leży na łóżku. Mama? Rodzicielka przytula mnie do piersi. Uśmiecha się, a z jej oczu płyną łzy. Płacz ustaje. Jestem tym dzieckiem, ale nie kieruję jego zachowaniem...
- Cześć kochanie - mówi szeptem. - Hej Lucy...
Szeroko otworzyłam oczy i podniosłam się. Zalana potem próbowałam uspokoić oddech. Lucy? To jest moje imię? Spojrzałam na wybudzającego się Alexy'ego.
- Co jest? - zapytał ziewając.
- Lucy... - powiedziałam.
- Co Lucy?
- Tak mam na imię... - szepnęłam i spojrzałam na swoje dłonie.
- Jak to tak masz na imię? - dopytywał.
- Przyśniły mi się moje narodziny... Czasem tak mam, że jakieś wydarzenia mi się przypominają. Nie zawsze we śnie, ale to jest dużo przyjemniejsze... - wytłumaczyłam. - A ty tak nie masz?
- Nie... - zdziwił się. - Rano pogadamy, a teraz spróbuj zasnąć.
Położyłam się i zamknęłam oczy, ale nie mogłam usnąć. Ciągle myślałam o tym śnie... Nie wiedziałam, jak wygląda moja mama, ani nawet dlaczego jej nie ma... Teraz wiem, że miała włosy takie jak ja, niebieskie oczy i piękny uśmiech. Nie przespałam ani chwili od przebudzenia... Promienie słoneczne pojawiły się zbyt wcześnie, a moje oczy otworzyły zbyt gwałtownie. Jeszcze trochę, a utonęłabym w swoich przemyśleniach... Wstałam i udałam się do toalety. Podeszłam do umywalki, puściłam zimną wodę i obmyłam twarz. Nad zlewem wisiało lustro. Moja twarz odbijająca się w nim, była co najmniej straszna... Mocno zaznaczone sińce pod oczami i naturalnie czerwone tęczówki nie były zbyt dobrym połączeniem... Wzięłam szczotkę i zaczęłam rozczesywać potargane włosy. Ubrałam brązowe spodnie, beżową bluzę, czarne trampki, brązowy komin i kolczyki z wąsami. Wyszłam pośpiesznie z łazienki, przez przypadek trzaskając drzwiami. Spojrzałam na łóżka. Na szczęście bliźniacy się nie obudzili... Poszłam do kuchni, żeby zrobić śniadanie. Uszykowałam kanapki z sałatą i pomidorem. Położyłam na stole trzy talerze, przyprawy i tacę z kanapkami. Wstawiłam wodę w czajniku i przygotowałam kubki, dwa z kawą i jeden z herbatą, do zalania. Kiedy woda się zagotowała, nalałam ją do kubków i położyłam je na stole obok talerzy. Wróciłam do sypialni i podeszłam do łóżka Alexy'ego.
- Śniadanie na stole - powiedziałam szturchając jego ramię.
Chłopak otworzył oczy i usiadł. Podeszłam do Armina i zrobiłam to samo. Nie czekając na nich, od razu poszłam do kuchni. Usiadłam w kącie i zaczęłam mieszać herbatę wpatrując się, jak kolor rozchodzi się po całości. Nie zauważyłam, kiedy bliźniacy usiedli do stołu i zaczęli jeść.
- Coś się stało? - zapytał Armin, a ja podskoczyłam na krześle.
- Właśnie, o co chodziło z twoim snem? - spytał Alexy.
- Jakim snem? - dopytał czarnowłosy.
- W nocy przyśniły mi się moje narodziny... - zaczęłam. - Pierwszy raz od tego dnia zobaczyłam swoją mamę. Nazwała mnie Lucy...
- Czyli tak po prostu przyśnił ci się dzień, którego nikt na świecie normalnie nie pamięta? - zapytał Armin.
Kiwnęłam głową i spojrzałam na swój kubek. Nastała chwila grobowej ciszy.
- W końcu wiemy, jak masz na imię! - ucieszył się Alexy, a ja spojrzałam na niego zdziwiona.
- Lucy... - szepnęłam nieświadomie.
Armin spojrzał na zegarek i szturchnął niebieskowłosego. Zbliżała się ósma. Zjedli w pośpiechu śniadanie i poszli do szkoły. Kolejny dzień spędzę sama...
***
- Jesteśmy! - usłyszałam przy drzwiach wejściowych i od razu podążyłam w ich stronę.
- Cześć - podeszłam do nich z uśmiechem.
Alexy rzucił się na mnie i mocno przytulił.
- Nie ściskaj jej tak. Kości jej się jeszcze nie zrosły - powiedział Armin zamykając drzwi.
- Jest już dużo lepiej - zapewniłam i przyciągnęłam go do nas.
- Mamy dla ciebie prezent!
Puścili mnie i wyjęli kartonowe pudełko, które od razu otworzyłam. W środku było urządzenie podobne do tego, z którego często korzystał Alexy.
- Masz własny telefon! Armin w końcu wydał forsę na coś innego niż gry - niebieskowłosy uśmiechnął się patrząc na brata.
- Do czego to służy? - spytałam.
- Będziesz mogła z nami rozmawiać, kiedy nas nie będzie.
Chłopcy nauczyli mnie jak się dzwoni i pisze SMS-y. Zjedliśmy obiad i rozmawialiśmy o moim śnie. Tak nam minął cały dzień. Tej nocy znów widziałam mamę. Uśmiechała się i mówiła do mnie melodyjnym głosem. Ranek był taki jak zwykle. Pobudka razem ze słońcem, wspólne śniadanie, rozmowy i pójście bliźniaków do szkoły.
***
Usłyszałam dzwonek mojego nowego telefonu. Na wyświetlaczu pokazało się zdjęcie Armina i jego numer. Odebrałam tak, jak mi to pokazywali wczoraj.
* -Hej Lucy.
- Cześć Armin, coś się stało?
- Zapomniałem wziąć wypracowania z domu... Mogłabyś mi je przynieść?
- J-jasne... Ale nie znam drogi...
- Masz w telefonie GPS, doprowadzi cię na miejsce. Wypracowanie leży na moim biurku. Dasz radę?
- Niedługo będę...
- Dzięki! Jesteś cudowna.*
Rozłączyłam się. Wzięłam pracę Armina i poszukałam aplikację o nazwie GPS. Wpisałam nazwę szkoły bliźniaków i wyszłam z domu. Telefon doprowadził mnie do wielkiego budynku. Miał on szare ściany i fioletowe drzwi. Obok muru wzniesionego przed placówką był przystanek autobusowy. Na dziedzińcu stało wiele osób. Zapatrzyłam się na tłum, a mojego ramienia ktoś dotknął. Oddech mi stanął.
- Nie bój się, to tylko ja - powiedziała z uśmiechem białowłosa.
- Cześć Rozalio - odwzajemniłam uśmiech. - Widziałaś gdzieś Armina? Prosił mnie, żebym mu przyniosła jego wypracowanie...
- Pewnie jest na dziedzińcu jak wszyscy.
- Chcę jak najszybciej wrócić do domu... Czuję się tu bardzo nieswojo.
- Jesteś! - kolejna osoba chwyciła mnie za ramię. - Szybko ci poszło...
- Chciałam mieć to już za sobą... - podałam brunetowi kartkę.
- Dzięki, jesteś wielka - powiedział i pocałował mnie w policzek. - Zaraz zaczynamy lekcje... Uważaj na siebie, jak będziesz wracać.
- Do zobaczenia w domu - powiedziałam z lekkim uśmiechem i ruszyłam w stronę domu.
***
Minęły dwa tygodnie, odkąd zamieszkałam u Armina i Alexy'ego. Bardzo się do siebie zbliżyliśmy. Teraz byli dla mnie jak bracia. Jest niedziela, jak zwykle obudziłam się wraz ze słońcem. Poszłam do łazienki i wyszykowałam się. Już był czas, żeby zrobić śniadanie. Weszłam do kuchni. Przy stole siedziała dwójka dorosłych. Kobieta z bujnymi, czarnymi lokami spoglądała na mnie zdziwiona znad kubka z kawą. Mężczyzna z blond włosami siedział do mnie tyłem, ale po chwili podążył za wzrokiem brunetki.
- Przepraszam, ale kim jesteś? - spytała kobieta.
Powoli się wycofałam, żeby następnie wbiec z powrotem do sypialni. Łóżko Armina stało blisko drzwi, więc to jego najpierw obudziłam.
- Co jest? Już śniadanie? - spytał zaspany.
- Ktoś jest w kuchni...
- Kto?! - oprzytomniał i podniósł się.
- Nie wiem...
Armin poszedł do kuchni, a ja zaraz za nim. Brunet spojrzał na parę, a jego źrenice powiększyły się.
- Cześć mamo, cześć tato... - powiedział siląc się na uśmiech.
- Synku, wytłumacz mi kim jest ta dziewczyna - powiedziała matka patrząc na Armina surowym wzrokiem.
- To długa historia... Alexy lepiej ci to opowie - szeroko się uśmiechnął.
Brunet zaczął się wycofywać pchając mnie ze sobą. Pośpiesznie wróciliśmy do sypialni. Armin dopadł Alexy'ego i potrząsnął nim.
- Głowa cię boli?! - powiedział zdenerwowany niebieskowłosy.
- Rodzice wrócili!
- Że co?!
I w tym właśnie momencie do pokoju wpadli rodziciele bliźniaków.
- Czy ktoś nam wreszcie wytłumaczy o co tu chodzi?
- To długa historia... - powtórzył słowa brata Alexy.
- Mamy czas - odpowiedział blondyn i razem z żoną usiadł na jednym z łóżek. Niebieskowłosy westchnął i zaczął opowiadać historię od momentu znalezienia mnie, aż do aktualnej chwili... Armin co jakiś czas coś dopowiadał.
- To była naprawdę długa historia - podsumowała kobieta. - ale rozumiem, że Lucy nie ma domu... Jeśli dobrze widzę, dogadujecie się, więc nie możemy zostawić tej biednej dziewczyny na pastwę losu... Zgodzę się, żeby z nami została, ale pod jednym warunkiem...
- Co zechcesz - powiedział Alexy.
- Lucy pójdzie do szkoły.
Hej, hej, hej! Wróciłam! Miałam lekkie problemy z napisaniem tego rozdziału, ale wreszcie jest. Mam nowe pomysły na dalsze części tego opowiadania. Mam nadzieję, że ten rozdział się spodobał i do następnego! PS: Za wszelkie błędy przepraszam.